aosporcieaosporcieaosporcie

26 marca 2013

Czas zacząć spektakl! Czyli mecz z moją



Nasza Reprezentacja grała dzisiaj z moją ulubioną Ekipą - San Marino. Widać było, jacy są szczęśliwi, wychodząc w ogóle na murawę, na której grały największe drużyny Europy (oczywiście oprócz pewnej ekipy z gr. A). Fajnie było też to, że dzieciaki wychodzące z piłkarzami na murawę z fundacji Mam Marzenie i SOS Wioski Dziecięce. W ogóle plusów tego meczu było więcej. W tym poście postaram się podać Wam kilka z nich. 

Na boisko nie wyszedł Jakub Błaszczykowski. Dlaczego? Bo coś mu się stało z pachwiną podczas strzału na przedmeczowej rozgrzewce. I śmiać mi się chciało, jak to usłyszałem. Nie ten piłkarzyna wyjdzie sobie na jakieś polskie, takie typowe boisko, gdzie grają dzieciaki i niech zobaczy, jak ich pachwiny cierpią podczas strzałów. I kolejnym plusem jest to, że za niego na placu gry pojawił się Kamil Grosicki. I dobrze, bowiem... to on nasz hymn śpiewał najgłośniej - brawo! Równie dobrze hymn zaśpiewał Bartek Salamon (mój chłop z Poznania). Kolejnym plusem jest to, że Eugen Polanski również hymn zaśpiewał (tak, Ludovic ty ciule, ty nie umiesz nawet słowa po polsku powiedzieć!). 116. w historii kapitanem drużyny narodowej został Robert Lewandowski. Normalnie pewnie by mu to mogło dodać skrzydła, ale to przecież mecz z najfajniejszą reprezentacją świata.

Prywatnie, szanuję San Marino za to, że mimo, iż wszyscy mają ich za słabeuszy, oni przyjmują to, ale i tak cieszą się piłką. Tak swoją drogą, to doczekali się nawet strojów adidasa.

Nie strzeliliśmy gola w pierwszej minucie. Ba! Nie strzeliliśmy gola w pierwszych piętnastu minutach, w których mieliśmy jedenaście rzutów rożnych! I ci światowi piłkarze nie wykorzystali ani jednego.

Wreszcie, jeśli my nie mogliśmy strzelić gola, to pomógł nam norweski sędzia., gdyż za rękę Della Valle, dostaliśmy karnego. Aldo Simoncini był bardzo blisko obrony karnego uderzanego przez Lewandowskiego, ale mieliśmy szczęście.

W 28' minucie jakimś cudem trafiliśmy drugiego gola! Strzelił Łukasz piszczek, który od piątkowego meczu jest napastnikiem jest obrońcą.

Całe spotkanie irytował mnie Maciej Iwański, komentujący mecz na TVP1. Czy on nie rozumie, że piłkarska  liga San Marino jest w strukturach FIFA i UEFA, a to, że nie jest zawodowa, nie oznacza, że od razu wszyscy piłkarze w niej grający to amatorzy, jak to wszystkich zawodników nazywał dziennikarz.

Dis Jacka Gmocha w przerwie meczu - bezcenne (J. Kurowski: - Były gwizdy. J. Gmoch - Ja nie słyszałem. J. Kur. - Bo tu grube szyby są.).

Ciekawe, czy w drugiej pan Maciej czyta mój blog, bo na początku drugiej połowy powiedział, że San Marino to drużyna złożona niemal (a nie w całości) z amatorów. Na początku drugiej połowy pojawiła się też nasza gołodupna gwiazda - chyba nie muszę mówić, o kogo chodzi.

Lewandowski zaszalał. Drugi karny, teraz chociaż dobrze strzelił. Przypominam, że te dwa gole są pierwszymi naszego napastnika od meczu z Grecją.

I co, panie Fornalik. Przed meczem na Polsatu Sport powiedział pan, że Teo zawiódł w poprzednim meczu (grał tylko 10 minut!), a tu taka niespodzianka. A gdzie Milik... na ławce!

W 90' minucie Rinaldi miał taką sytuację, że aż szkoda, że jej nie wykorzystał. Właściwie, gdyby nie Boruc, to pewnie San Marino wkopałoby nam gola. Obrona po raz kolejny się wykazała. Sytuacja ta zemściła się na Południowcach - w doliczonym czasie gry Kuba Kosecki trafił do bramki rywali na 5:0.

Mecz zakończył się też takim wynikiem, ale gra nie powalała, jak to zresztą zwykle bywa.

Tak na koniec: kondolencje dla rodziny zmarłego dziś trenera Jerzego Wyrobka [*].

0 komentarze:

Prześlij komentarz