aosporcieaosporcieaosporcie

30 maja 2012

Piast i Pogoń... czyli o I lidze




Piast Gliwice (spadkowicz sprzed dwóch lat) oraz Pogoń Szczecin (ci spadli trochę wcześniej, bo po krucjacie Brazylijczyków w 2008 roku) wracają do Ekstraklasy.

Nie wiem co by tu napisać, ale przyznać mogę, że I liga momentami bywa ciekawsza niż ta najwyższa klasa rozgrywkowa. Stadiony też są niczego sobie (chociażby Arka Gdynia, Warta Poznań czy w końcu... Piast), a atmosfera na meczach równie dobra (a może nawet i lepsza).

Jestem z Poznania, więc kibicuje Lechowi. Warcie też. Byłem na meczach obu tych drużyn w tym sezonie. Na Lechu m.in. z Legią, na Warcie w ostatniej kolejce rundy jesiennej z... Pogonią (przegraną przez Wartę w 90 minucie) i spostrzegłem kilka podobieństw, m.in. to że oba kluby grają na Stadionie Miejskim. Do czasu, bo Lech (operator obiektu) chce od Warty za dużo kasy. Więc Warta w przyszłym sezonie chyba na 'Ogródku'.

A atmosfera w 'Ogródku' o niebo lepsza, jak jest 1500 widzów, niż na Stadionie Miejskim, jak jest 1500 osób. I taka sama atmosfera, jak na ostatnich meczach Warty, była w niedzielę w Gliwicach. Tyle, że kibiców było trochę więcej. Poza tym Piast grał z Zawiszą Bydgoszcz o awans. Grał lider z wiceliderem. Gospodarze wygrali 3:0, choć Bydgoszczanie też mogli wygrać.

W Szczecinie z kolei Pogoń miała dużo łatwiej. Grali ze spadkowiczami do II ligi - Wisłą Płock. Wygrali 3:0, choć nie powalili.

Jak widać, I liga to też jest pewien produkt, który zasługuje na pisanie, oglądanie i na... sponsora tytularnego. Był stosunkowo niedawno Unibet, ale w związku z debilną ustawą o sponsoringu, zakłady bukmacherskie musiały się z I ligi wyprowadzić. A szkoda. Może w przyszłym sezonie się to zmieni?

PS: Za rok w I lidze jeszcze piękniejszy stadion - ten, który znajduje się przy ulicy Kałuży w Krakowie.

10 maja 2012

Jaka kadra, taki hymn



Nasza reprezentacja jest jak hymn naszych kibiców. Niby fajny, niby wszyscy ją odbierają pozytywnie, a jednak nie wszyscy. I ja się z tym zdaniem się zgadzam.

Choć do hymnu nic nie mam, to miałem innych faworytów. Choćby piosenka zespołu InoRos i Libera. Ale do pań z zespołu Jarzębina nic nie mam. I choć wiem, że niektórzy uważają to za parodię hymnu kibiców, to wiem, że takie osoby też sobie 'Koko Euro Spoko' nucą. A to przecież hit kibiców, a nie muzyków z Opery!

A nasza kadra niestety nie powala. O ile nic nie mogę powiedzieć o powołaniach młodych piłkarzy, o tyle irytuje mnie powołania piłkarzy, którzy nie grają w swoich klubach, a takich jest kilku.

Zacznę od bramkarzy. I tu mogę wymienić bramkarza Łukasza Fabiańskiego (którego szanuję), ale który zagrał w tym sezonie w Arsenalu w... 6 meczach. W żadnym w Premier League. Wolałbym Boruca, ale to marzenie. No to chociaż Kuszczak, który w ostatnich 2 miesiącach zagrał 13 meczów. Ale dla Smudy, to że wypożyczony z MU bramkarz gra teraz, to nie znaczy, ze zasłużył na Euro. Ba! Według 'Franza' nie zasłużył on nawet na listę rezerwową. Tyle, że w ostatnich 5 latach Fabiański rozegrał mniej spotkań w Arsenalu, niż Kuszczak w MU i Watford! A to jednak ten pierwszy na Euro pojedzie. Na liście rezerwowej znalazł się Grzegorz Sandomierski, który pewnie znalazł by się w kadrze, gdyby nie podjął rok temu decyzji i belgijskich wojażach.

Irytuje mnie też (podobnie jak Jana Tomaszewskiego) powołanie piłkarzy, którzy grali w młodzieżówkach innych krajów. A Boenisch to w ogóle mnie za przeproszeniem wku***a! No bo piłkarz, który właściwie rok nie gra, odbiera szansę na grę w s-kadrze np. Przemysławowi Kaźmierczakowi.

Pomocników mamy w miarę dobrych. I tyle w tym temacie.

Napastnicy... Robert Lewandowski... duża przepaść... Rafał Wolski... bardzo duża przepaść... Sobiech i Brożek (!!!).

No cóż, sądzić będziemy po Euro.

23 lutego 2012

Fenomen FC Basel i...



Patrząc na dzisiejsze wyniki Ligi Mistrzów możemy dojść do wniosku, że futbol, jak był, tak zawsze będzie nieprzewidywalny. Bo, jak inaczej można spojrzeć na to, że FC Bazyla (znana większości pod nazwą FC Basel) - mistrz Szwajcarii, drużyna właściwie do niedawna odnosząca znaczące sukcesy tylko na arenie międzynarodowej, pokona finalistę LM sprzed niecałych dwóch lat - Bayern Monachium, drużynę, która w składzie ma piłkarzy po stokroć droższych, lepiej zarabiających i przede wszystkim o wiele bardziej znanych nie tylko w Europie. Ale, jednak stało się. Bazylea pokonała Bayern 1:0 po trafieniu Valentina Stockera w... 86 minucie spotkania. Choć całego widowiska nie oglądałem, to przyznam, że po skrócie spotkania zaprezentowanym nam w Polsacie przyznaję, że pomimo bombardowania bramki Yanna Sommera przez galaktyczne trio - Gomez, Ribery i Robben, to lepsze sytuacje mieli jednak gospodarze.

Zastanawia mnie jeszcze jednak sytuacja. Jak mecz komentowali komentatorzy niemieckiej stacji telewizyjnej SAT.1, która posiada jednak swój oddział i w Austrii, i właśnie w Szwajcarii. Za kim byli, to wiedzą już chyba tylko oni sami. Ja też miałem rozbite serce. Bo z jednej strony jestem fanem całej Bundesligi (za co pewnie byłbym w Niemczech posądzony - 'no jak, za wszystkimi!?), to jednak jestem też kibicem FC Bazylei, którą podziwiam od czasu wyeliminowania, chyba jeszcze potężniejszego zespołu niż FCB - Manchesteru United. 

Teraz tylko czekać na rewanż na Allianz Arenie, której w tym sezonie nie zobaczymy na pewno w LM ostatni raz, gdyż finał tegorocznej edycji LM przecież właśnie tam się odbędzie. I może w nim zabraknąć gospodarza tego obiektu - FC Bayernu Monachium.