aosporcieaosporcieaosporcie
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Premier League. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Premier League. Pokaż wszystkie posty

3 stycznia 2015

7 rzeczy, które zapamiętamy po pierwszej części sezonu Premier League


W Premier League za nami już koniec pierwszej rundy, a nawet i początek drugiej! Absolutna Chelsea, ambitny Southampton czy wreszcie słabiutki Liverpool - przedstawiamy siedem rzeczy, które zapamiętaliśmy po jesieni na angielskich boiskach.

26 grudnia 2014

Boxing Day, czyli cudowny świąteczny prezent od Premier League


Kiedy w Polsce piłkarze spokojnie zbijają bąki, a w Hiszpanii czekają na Święto Trzech Króli, to w Anglii grają. Boxing Day to cudowny dzień również dla kibiców Premier League. I trzeba przyznać, że w dzisiejszych meczach piłkarze sprawili nam kilka niezłych prezentów.

25 grudnia 2014

Im kończą się kontrakty #1


Sami Khedira, Emmanuel Adebayor, Stéphane Mbia, Luiz Adriano, a przede wszystkim John Terry i Steven Gerrard. Co łączy tych wszystkich zawodników? To, że już za kilka dni teoretycznie będą mogli oficjalnie podpisać wstępne umowy z nowymi pracodawcami. W nowym cyklu postanowiliśmy więc zaprezentować Wam historie takich właśnie piłkarzy.

21 grudnia 2014

Odrodzą się jak feniks z popiołów?


Wszyscy pamiętamy złotą erę Sir Aleksa Fergusona. Na stanowisku szkoleniowca drużyny z Old Trafford dokonywał rzeczy niesamowitych. Patrząc na to w dniu dzisiejszym wielu zadaje sobie pytanie: Gdzie ten wielki Manchester United sprzed zaledwie kilku lat?

15 sierpnia 2014

4 lutego 2014

Mourinho geniuszem, czyli Manchesteru City katusze

Zakupiłem Mecz - magazyn ligi angielskiej. Już na samym wstępie Przemek Rudzki powiedział o pewnym memie, który mówi nam o wyższości Premier League nad Primera División przez pryzmat ilości spotkań na najwyższym poziomie emocji. Przykładem takiego meczu miałbyć dzisiejszy pojedynek Manchesteru City z Chelsea Londyn. Jak się jednak dzisiaj (nie tylko zresztą) okazało, nie zawsze nazwy mówią nam o widowisku.

Pokerowe zagranie El Mister(a)

Tak nazywany był Mourinho przez Sergio Ramosa w Realu Madryt. Przynajmniej tak uważają autorzy chyba najlepszego serialu komediowego o tematyce sportowej, czyli Crackòvia. Nie będę jednak się tutaj rozwodzić na temat tego świetnego projektu katalońskiej stacji TV3, chcę z kolei pochwalić byłego trenera Realu Madryt. Wydawało się, że postawienie w tym pojedynku na pomocy na Davida Luiza i Nemanję Maticia, którzy według taktyki mieli grać nieco cofnięci, zabije ofensywną grę The Blues. I poniekąd się to zgadza. Tyle że obaj zawodnicy zabili grę The Citizens, którzy dzisiaj zagrali chyba jeden z najsłabszych swoich meczów na sezonie.

Gdzie jest ten atak?
Dzisiejszy pojedynek z dużą trafnością opisał już po pierwszej połowie Piotr Dumanowski z Orange Sport: 
Manchester City wciąż jest bowiem najskuteczniejszym atakiem w tym sezonie, natomiast Chelsea ma najlepszą defensywę. Dzisiaj oglądaliśmy jednak w wykonaniu gospodarzy fatalne ataki, raził brak pomysłu na grę, a jedynym pozytywem był w sumie walczący jak zwykle David Silva. Cieszy jeszcze to, że powoli zaczyna się ogrywać Stevan Jovetić, ale mimo to chyba on był ściągany z Fiorentiny, aby grał w pierwszym składzie. I rozumiem, że miał kontuzję, ale jednak.

Luiz mistrzem strzałów
21' (bodajże) minuta pojedynku. Rzut wolny dla londyńczyków. Do piłki podchodzi Willian i David Luiz. Myślę sobie, jak Willian, to zobaczymy. Jak Luiz? Od razu przypomniał mi się jeden z najlepszych meczów w jego wykonaniu chyba w historii, czyli starcie z Basel w Lidze Europy z zeszłego sezonu, a oto świetny strzał z doliczonego czasu gry:


Tym razem jednak... nie wyszło. Dość powiedzieć, że od razu na Twitterze pojawił się komentarz na temat tego, że SuperBowl było wczoraj (heh - kolejne nawiązanie do niewątpliwie niesamowitego spotkania, w którym wynik nawet takich pseudo-ekspertów jak mnie zaskoczył), a sam wpis został opatrzony bardzo ciekawym obrazkiem:

Mecz Luiz rozegrał niezły, ale pod koniec tego pojedynku jeszcze raz próbował pokonać Joe Harta. I tym razem piłka powędrowała podobnie jak po tym feralnym rzucie wolnym.

The Special One is back?
Wróćmy jeszcze na chwilę do Mourinho. Trzeba przyznać, że jego taktyka sprawiła się w tym meczu w 100%, a dodatkowo nawet przy nieco głupich błędach Samuela Eto'o, to prawy obrońca - Branislav Ivanović potrafił w 32' minucie pokonać bramkarza gospodarzy i to lewą nogą! Patrząc po tym, co wcześniej robił ze swoimi rywalami zespół dowodzony przez Manuela Pellegriniego (one obok), można śmiało pokusić się o stwierdzenie, że On powrócił. I to na dobre!

Belgia to będzie coś...
Prawdę mówiąc już nie mogę doczekać się Mistrzostw Świata, zapewne podobnie jak większość piłkarskich kibiców. Już niedługo na blogu na pewno zamieszczę coś o reprezentacji Belgii. Ta drużyna, w moim mniemaniu (i nie tylko zresztą moim), może zajść na czempionacie w Brazylii bardzo daleko. A wspominam o niej nie z byle powodu. To, jak w pojedynku z City zagrał Eden Hazard... nie da się tego opisać. Naprawdę były zawodnik Lille był chyba najlepszym graczem spośród tych wszystkich milionów funtów, które biegały po Etihad w poniedziałkowy wieczór.

Panie Dean!
Po raz kolejny odwołam się do narzekania na hiszpańskich sędziów. Niestety dla tych, którzy są bardziej za angielskim produktem - sędzia znowu się nie popisał. Chodzi mi oczywiście o sytuacje z Oscarem z końcówki spotkania, kiedy Nastasić po chamsku pociągnął Brazylijczyka za koszulkę i powinien wylecieć z boiska. Mało ważna już to sytuacja, ale jednak. 20-latek otrzymał tylko żółty kartonik.

The end (już prawie)
Jak myślicie? Kto zostanie mistrzem Anglii? Czy będzie to ktoś z obecnej czołowej trójki, która ma już dość sporą przewagę nad czwartym Liverpoolem? A może to The Reds bądź druga z ekip z Merseyside pokusi się o mega niespodziankę? Wiem, że to bardziej wróżenie z fusów, ale chciałbym poznać Waszą opinię. Piszcie!

30 grudnia 2013

Piłkarskie Zbrodnie: Tan out!


28 grudnia Olé Magazyn opublikował na swoim profilu na Facebooku bardzo ciekawą wiadomość:


Post użytkownika Olé Magazyn.

Całe szczęście, że cała ta akcja portalu deportevalenciano.com oraz notabene świetnego polskiego magazynu (jedynego o hiszpańskim futbolu w naszym kraju!) okazała się jedynie żartem z okazji Día de los Santos Inocentes, czyli Dnia Świętych Niewiniątek. Oto bowiem mielibyśmy kolejną sytuację, w której bogaci nie szanują przywiązania do herbu, tradycji barw i wielu ważnych dla kibiców spraw. I tak oto chciałbym otworzyć nowy cykl, w którym będziemy przedstawiać różnego tego typu historie, które kibiców przyprawiają o zawroty głosy, dreszcze, a przede wszystkim mocne wkur***nie (czyli będzie nie tylko o działaniach biznesmenów).

Pan Vicent szaleje
Zacznijmy może od drastycznego przykładu. W 2010 roku Tan Sri Dato' Seri Vincent Tan Chee Yioun (bo tak brzmi pełne imię tego Pana) kupił pakiet kontrolny w walijskim Cardiff City. Malezyjczyk obiecał przeznaczyć na ten klub 25 milionów funtów, aby dostać się do Premier League.

I udało się. 18 sierpnia tego roku klub rozegrał pierwszy w historii mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej na Wyspach. Mecz z West Hamem co prawda drużyna Malcky'ego Mackaya przegrała 2:0, ale yydzień później The Bluebirds zadebiutowali na swoim stadionie i to jak! Wygrali 3:2 w niesamowitym meczu z Manchesterem United.

Dobrze, trzeba jednak zaznaczyć, że klub z Cardiff City Stadium swoje pierwsze wyczyny w jednej z najlepszej lig świata dokonał już w czerwonych koszulkach. Z nowym herbem i barwami. Od niemal początku istnienia charakterystyczną cechą The Bluebrids był... tak, kolor niebieski! Jednak w niektórych azjatyckich tradycjach dominuje fakt, że czerwień to barwa przynosząca szczęście. Tak, zmieńmy więc barwy 114-letniego zespołu. Pan Tan tego dokonał. Zmienił też najważniejszy klubowy znak, czyli herb. Smok wcześniej też w nim istniał, ale ze względu na to, że jest to symbol Walii. Teraz nabrał wielkiego znaczenia i dominuje, to teraz jego kibice mają kojarzyć z tą ekipą. Jaskółka została zmarginalizowana. Zresztą, zmiany obrazuje ten obrazek:

Pan Tan to jednak porządny człowiek. Niebieski kolor strojów został. Z tą jednak różnicą, że jest teraz... trzecim wyborem. Początkowo wydawało się inaczej, jeszcze w zeszłym sezonie był kompletem wyjazdowym. Teraz jednak drużyna ze stolicy Walii gra na wyjazdach na żółto, a niebieskie barwy zostały jako kolor alternatywny.
Zresztą kibice klub z Cardiff mają właściciela klubu w pompie. W ostatnim czasie zwolnił on jednego z twórców sukcesu klubu, dyrektora sportowego, Iaina Moody'ego. Zatrudnił na jego miejsce nieznanego nikomu 23-letniego Kazacha Alishera Apsaliamowa. Nie, żebyśmy coś mieli przeciwko odmładzaniu sztabu, ale o tym człowieku chyba nikt poza Tanem nie słyszał. Po porażce 0:3 z Southampton w Boxing Day malezyjski Józef Wojciechowski (takiego przydomka doczekał się właściciel beniaminka) zwolnił Malky'ego Mackaya, szkoleniowca, który dał kibicom The Bluebirds Premier League. A wracając do fanów tego zespołu, to zobaczcie, jak protestowali oni ostatnimi czasy:

Kolejna ofiara?
Dużo mniejsze zmiany zapewne Malezyjczyk poczyni w FK Sarajewie. Bośniacki klub istnieje krócej na rynku niż jego walijskie vis-à-vis (67 lat), a herb już i tak ma bordowy. Zmiany więc zapewne byłyby kosmetyczne. A może i nie? Gdyby coś jednak drastycznego i tam poczynił, to bym się na Stadionie Asima Ferhatovicia na jego miejscy się nie stawił. Bałbym się bałkańskich kiboli.

Post scriptum
To tak jeszcze na koniec: fragment tekstu z eurosport.onet.pl:
Jakiś czas temu angielskie media cytowały bliskiego współpracownika Tana - Ala Chuaha - który w następujący sposób opisał wiedzę swojego szefa na temat futbolu, jednocześnie się przy tym śmiejąc:
- Nie zna żadnych przepisów gry w piłkę. Zainwestował w farmaceutykę, bez rozumienia, o co chodzi w branży leków.
Tan na to odparł: - To nie ma znaczenia. To tylko kolejny biznes.
I jeszcze jedno: Tan najpierw zapowiedział, że zimą transferów nie będzie, ale teraz zmienił zdanie. Powiedział ostatnio: Kupujcie piłkarzy z 8 w dacie urodzin! - i tak dla przykładu cytat ze piłkarz urodzony 8 stycznia 1988 roku będzie jak najbardziej odpowiadał preferencjom właściciela Cardiff.
I tak dla przykładu, piłkarz urodzony 8 stycznia 1988 roku będzie jak najbardziej odpowiadał preferencjom pana Vincenta Tana, który po zwolnieniu Malky'ego Mackay'a zapowiedział wielkie wydatki na transfery w styczniu, mimo iż wcześniej narzekał na brak funduszy z powodu zbyt wielkich zakupów latem.