aosporcieaosporcieaosporcie
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mundial. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mundial. Pokaż wszystkie posty

13 stycznia 2022

Film dokumentalny o Robercie Ivanowie. "Zapał do piłki dostał w genach"

Zespół medialny Warty Poznań wybrał się do Helsinek, żeby opowiedzieć historię reprezentanta Finlandii Roberta Ivanova. Ekipa telewizji klubowej stworzyła tam naprawdę ciekawy materiał przedstawiający nam osobę fińskiego obrońcy.

18 czerwca 2018

Grupa H: Znajdź różnice [#Młundialjeiro]

Chociaż mundial się dopiero rozpoczyna, a cykl #Młundialjeiro będzie trwać dalej, to dzisiaj czas na już ostatnią odsłonę naszych grupowych zapowiedzi. Na sam deser będzie więc o muzyce popularnej, robieniu porządków według najlepszych wzorców, moich ulubionych twórcach literackich i filmowych oraz monotonicznemu hejtowi. Czas na zapowiedź tak bliskiej nam grupy H!

16 czerwca 2018

Grupa G: Multum ambicji i chyba tyle [#Młundialjeiro]


Chociaż mistrzostwa świata już się zaczęły, to my nie dajmy się zatrzymać i kontynuujemy #Młundialjeiro. Dzisiaj coś, co mam nadzieję jeszcze się nie znudziło, czyli oczywiście hejtowanie grania trzema stoperami. Nie zabraknie jednak też co nieco o kompetencjach byłych trenerów i Grze o tron, a także pojawi się także miejsce na geograficzny suchar. Czas na grupę G!

11 czerwca 2018

Grupa E: Niespodzianek dość [#Młundialjeiro]

Brasil conquista primeiro ouro olímpico no futebol 1039263-20082016- mg 3774.jpg
Wraca #Młundialjeiro, a w dzisiejszej jego odsłonie opowiemy o analogii do dawnej reprezentacji Grecji, najbardziej nijakiej drużynie wszechświata, największym faworycie turnieju i pewnej kultowej polskiej komedii. Będzie też hejtowanie Szkotów. W naszym cyklu czas na grupę E mistrzostw świata.

4 grudnia 2014

Złota Piłka: Gdzie jest Khedira?!

W zeszłym tygodniu poznaliśmy trzech piłkarzy nominowanych do Złotej Piłki 2014. Nie było to raczej dla nikogo zaskoczeniem, są to: Cristiano Ronaldo, Leo Messi i Manuel Neuer. Jednakże pominęto jednego zawodnika. Kapitalnego technicznie gracza. Idola młodzieży na całym świecie. Piłkarza o niespotykanej wręcz kreatywności i fenomenalnym przeglądzie pola. Z piłką porusza się niesłychanie lekko, jego sztuczki techniczne zapierają dech w piersiach kibicom. Poprowadził swoje drużyny do mistrzostwa świata i Ligi Mistrzów. Tak, chodzi o Samiego Khedirę.

11 lipca 2014

Mundialowo: Nie tylko Schürrle i James. Najpiękniejsze gole w historii mundialu


Finałowe rozstrzygnięcia Mistrzostw Świata 2014 w Brazylii czekają nas już za kilkanaście godzin. Przed meczem o trzecie miejsce zaostrzamy apetyt na spektakularne akcje i przepiękne gole. Dzisiaj postanowiliśmy jednak przypomnieć, jak się strzelało najpiękniejsze bramki w historii mundialu.

9 lipca 2014

Mundialowo: Brazylia nie pierwsza. Jak upadały piłkarskie potęgi

We wtorek mit i potęga wielkiej Brazylii chyba ostatecznie miał swój koniec. Kibiców Canarinhos należy i trzeba jednak pocieszyć. Nie oni pierwsi i na pewno nie ostatni. Przed drużyną z kraju kawy mieliśmy już kilka spektakularnych klęsk. I nie trzeba być historykiem futbolu, aby o nich pamiętać. Niemniej przypomnijmy sobie kilka z nich.

6 lipca 2014

Mundialowo: Człowiek, który (prawie) zatrzymał Holandię. I Grecję, Anglię, Włochy i Urugwaj

Luis Suárez, Mario Balotelli, Wayne Rooney, Georgios Samaras i wreszcie Robin van Persie. Czy to jakieś nowe stowarzyszenie najlepszych napastników? Nie - to zaszczytne grono piłkarzy, którzy na Mistrzostwach Świata nie pokonali Keylora Navasa. Bramkarza, który być może już teraz jest jednym z najlepszych w swoim fachu na świecie, a może przede wszystkim zawodnika, który jest do wyjęcia za 10 milionów.

26 czerwca 2014

Mundialowo: Suárez zawieszony. FIFA znowu pokazuje "klasę"


FIFA ogłosiła dzisiaj, że Luis Suárez został zawieszony na dziewięć meczów międzynarodowych i na cztery miesiące z jakiejkolwiek działalności piłkarskiej, także klubowej. I (nie tylko) moim zdaniem, ta kara jest mocno przesadzona. Z kolei federacja znowu się ośmieszyła.

19 czerwca 2014

Myśli Zbyszka: La Sumisa Roja


Wczoraj byliśmy świadkami nieprawdopodobnego wręcz upokorzenia reprezentacji Hiszpanii, która przegrała z Chile 0:2 i odpadła z mundialu w Brazylii. Ekipie trenera del Bosque pozostał jedynie mecz o honor z Australią, który również nie będzie łatwy, drużyna Kangurów była wczoraj blisko zaskoczenia bukmacherów przegrywając z Holendrami 2:3 - zapraszamy na nowy cykl Zbig komentuje, w którym Zbyszek Jankiewicz bezkompromisowo ocenia sportowe wydarzenia.

Chyba każdy kibic piłki kopanej nadal zadaje sobie pytanie dlaczego?. Postaram się znaleźć na to odpowiedź. Znalazłem siedem grzechów, które doprowadziły obrońców trofeum do tego, że pojadą oni do domu już po fazie grupowej.

Filozofia tiki-taki
Podczas tego turnieju mieliśmy okazję zaobserwować, że ten styl gry swoje najlepsze lata ma już za sobą. Na początku Holandia, potem Chile poprzez dobre ustawienie w środku pola kompletnie zneutralizowały zapędy ofensywne Hiszpanii. 

Reprezentacja Oranje nie pozwoliła na długie utrzymywanie się przy piłce przez ustawienie czworokąta w środku boiska, w centrum którego znajdowali się hiszpańscy pomocnicy: Xavi, Alonso, często również Iniesta lub Busquets, co powodowało konieczność zagrywania długich piłek przez Ramosa czy Pique, do czego żaden z nich nie był przyzwyczajony, wszystkie takie zagrania miały swój koniec na głowach de Vrija czy Martinsa Indiego, ewentualnie w rękawicach Cillessena. 

Z kolei Chilijczycy krótko kryli defensorów, przez co Casillas musiał wybijać futbolówkę na odległość mniej więcej 40 metrów przed bramkę rywali, gdzie już czekali na nią Latynosi. 
Mimo to, nie przeczuwam końca tiki-taki. Jest ona niczym narkotyk, kto raz zacznie nią grać, nie skończy tak szybko. Nie przeszkadzają nikomu upokorzenia, jak np. dwumecz Barcelony z Bayernem w 2013 roku czy Bayernu z Realem w niedawnym półfinale Ligi Mistrzów. Relacje Hiszpanii czy Barcelony z tiki-taką została perfekcyjnie opisana w tej piosence, której tłumaczenie znajdziecie natomiast tutaj. Niech nikomu nie przeszkadza fakt, że powstała ona w roku 1996.

Stare wygi
Nadmierne przywiązanie do zawodników starej kadry, np. gra Iniesty zamiast Koke, i nieumiejętność wkomponowania nowych graczy w grę drużyny to kolejny błąd selekcjonera La Furia Roja. Według mnie największym grzechem del Bosque było dostosowywanie piłkarzy do stylu, nie zaś stylu do piłkarzy. Można by zaryzykować tezę, że zaraz po losowaniu grup znał już jedenastkę, jaka wybiegnie przeciwko Holandii.

Bezsensowne zmiany
Zejście Alonso, najważniejszego gracza środka pola i wprowadzenie Fabregasa, Pedro czy Torresa w pierwszym meczu, gdy na ławce siedzieli Koke, Mata i Cazorla, oraz drugi mecz. Rażąca niekonsekwencja, znów zdjęcie Alonso, znów wejście Torresa, popularny Sfinks nie postawił na Villę, który może mógłby coś odmienić. Na chwilę obecną możemy jedynie spekulować.

Diego Costa
Był niezbędnym elementem Atlético Simeone, ale do tiki-taki po prostu nie pasuje. W ekipie Colchoneros był od wyprowadzania kontr, jego zadaniem było wyjść sam na sam i zdobyć bramkę lub wywalczyć karnego, natomiast nigdy nie nauczy się grać zespołowo.

Sergio Busquets
Chciałbym też powiedzieć coś na temat Busquetsa, bo zauważyłem niedawno ciekawą prawidłowość. Jest on piłkarzem stworzonym do tiki-taki. Potrafi przytrzymać piłkę, odebrać ją rywalowi, uciec przed pressingiem i stworzyć przewagę liczebną na boisku. Ośmielę się stwierdzić, że Bayernowi brak właśnie zawodnika jego pokroju. Jednak w każdym innym stylu jest to gracz przeciętny, żeby nie powiedzieć słaby. Gdy przeciwnicy zmusili drużynę La Roja do zrewidowania planów, stał się bezużyteczny, wręcz przeszkadzał w grze.

Proces starzenia się
Dosięgnął on linię pomocy, kompletnie nie dostrzegł tego VdB. Zagłada rozpoczęła się właśnie tam, bez wsparcia środka nie istniała również defensywa, która okazała się być zbitką indywidualności, ani atak, który był obecny jedynie w protokole meczowym. Nie było zawodników, którzy wzięliby na siebie ciężar gry. Alonso starał się dowodzić kolegami, ale nie miał wsparcia od żadnego z kolegów. W Realu Madryt ma koło siebie Modricia, z którym tworzy kapitalny duet, od nich zaczyna się każdy atak, ale sam potrafi zrobić niewiele.

Cień Dumy Katalonii
Del Bosque oparł kadrę na graczach największego rozczarowania poprzedniego sezonu i tego nie mogę zrozumieć, tak samo jak braku powołania dla Isco, Carvajala czy Gabiego. Wśród 23 kopaczy znalazło się aż siedmiu z Cienia Dumy Katalonii, trzech zwycięzcy LM, i czterech największej rewelacji w Europie.

Wydaje mi się, że ta kompromitacja podsumowała niejako koniec Cyklu. Skończyła się pewna era, era zwycięstw dzięki posiadaniu piłki. Teraz trzeba rozpocząć zupełnie nowy projekt. Być może z nowym szkoleniowcem i zupełnie innymi piłkarzami. Nie zapominajmy bowiem, że Hiszpania ma jeszcze wielu utalentowanych piłkarzy. Choćby tych, którzy wygrali ostatnie dwa Mundiale w kategorii U-21. Czas więc na zmiany.

*sumiso – uległy, wycofany, w tytule zastosowany jako nawiązanie do przydomka reprezentacji hiszpańskiej, La Furia Roja, czyli wściekła czerwień

Ocenia: Zbyszek Jankiewicz

13 czerwca 2014

Mundialowo: To jeszcze nie jest pogrzeb Hiszpanii


W trzech ostatnich spotkaniach nie stracili gola. Jeśli wierzyć Szpakowi, to w całych eliminacjach do Mundialu stracili ich trzy. Sprawdziłem, zgadza się. Czemu więc dzisiaj Hiszpania poległa aż tak? Czas na analizę drogi do śmierci La Furia Roja.

12 czerwca 2014

Trzeba liczyć na młodych i bramkostrzelnych obrońców. Wygraj Mundial z a o sporcie!


Podczas każdej wielkiej piłkarskiej imprezy popularne są tzw. fantasy ligi. Z okazji Mistrzostw Świata również a o sporcie postanowiło zabawić się w tę grę. A nawet założyć własną ligę prywatną, w której na zwycięzcę czeka atrakcyjna nagroda!

11 czerwca 2014

Mundialowo: Kto zdobędzie Puchar Świata? Eksperci już wiedzą


Mistrzostwa Świata to zdecydowanie jedno z największych wydarzeń na świecie. Nie ma znaczenia, czy lubisz piłkę nożną, czy nienawidzisz jej, obok Mundialu nie da się przejść obojętnie. Postanowiłem wypytać kilka osób z dziennikarskiego świata, by dowiedzieć się, kto według nich wygra imprezę w Brazylii, będzie jej rewelacją i zawiedzie na całej linii. A więc zapraszam do lektury!

5 czerwca 2014

Mundialowo: Najlepsza hakerska akcja w historii sportu? Tańczący Blatter!


Tańczący Blatter - tym żył Internet na skraju 4 i 5 czerwca. Szef FIFA pojawiał się w karnawałowym stroju, tańcząc do skocznej, typowej dla kraju kawy, muzyki. A to wszystko na fifa-brazil-2014.com - oficjalnej stronie Mistrzostw Świata!

Mogło się wydawać, że to zwykły internetowy troll lub po prostu atak hakerów na stronę. To drugie stwierdzenie jest poniekąd poprawne. To akcja organizacji Solidar Suisse, która na co dzień walczy z niesprawiedliwością społeczną.

Tym razem poszło właśnie o zbliżające się Mistrzostwa Świata. Wielu Brazylijczykom nie podoba się nie tylko działanie rządu, ale i międzynarodowej federacji piłkarskiej.

W obronie ulicy
Trzeba było nieco bardziej poszperać, by trafić wreszcie na stronę action.solidar.ch, która jest dumnie zatytułowana No more fouls, Sepp Blatter!. O co w niej dokładnie chodzi?

FIFA ma podpisane ze swoimi sponsorami bardzo lukratywne kontrakty. Nic więc dziwnego, że o nich dba. Szkoda tylko, że odbywa się to kosztem m.in.: ludzi mieszkających w państwach-gospodarzach. Najbardziej ucierpią te osoby, które prowadzą różnego rodzaje lokalne interesy. Jeśli działasz nawet jako uliczny sprzedawca, w okolicach stadionu, to masz niebywały problem.

Innym problemem, z którym Solidar Suisse chce walczyć, jest łamanie praw człowieka. Brazylijczycy wyszli na ulice, by walczyć o swoje. Spotkali się z bardzo zimnym przyjęciem ze strony policji. Nie wspominamy już tu o wielu tragicznie zmarłych podczas budowy stadionów robotnikach.

Jest jeszcze sprawa czysto ekonomiczna. Na organizację Mundialu Brazylia (a więc w dużej mierze jej obywatele) wydała blisko 18 milionów dolarów. Jakie z tego zyski (oprócz nie do końca bezpiecznych stadionów i prestiżu) będą mieli z niego Brazylijczycy?

Dla niedowiarków
Przyznam szczerze, że w pierwszej chwili cała akcja z Blatterem mnie rozbawiła. Potem jednak, czytając kolejne strony, zacząłem naprawdę martwić się losem zwykłych Brazylijczyków. Dla nas to będzie wielkie święto, dla nich (zapewne dla większości) też, ale co po nich? A jak powtórzą historię Barcelony, która mimo że pod względem finansowym i ekonomicznym prosperuje całkiem nieźle, to po Igrzyskach Olimpijskich w 1992 roku miała spore problemy?

Początkowo wydawało mi się też, że może to być sfingowana przez FIFA akcja. No bo taniec Blattera jeszcze zrozumieć mogę, w końcu robił to już wcześniej, nawet z Shakirą (swoją drogą na tym filmiku jest Roncero! I ogólnie to Punto Pelota).



No ale po wejściu na stronę akcji zrozumiałem, że to nie jest żaden żart. To poważna sprawa, którą ktoś powinien się zająć. Bo o ile jeszcze w Brazylii jako tako się wszystko trzyma, to co będzie można powiedzieć o prawach człowieka podczas przygotowań do MŚ w Katarze?

Tak na deser
Akcja hakerska Solidar Suisse nie jest pierwszą związaną z Seppem Blatterem tej organizacji. Oczywiście bliskość Mistrzostw Świata wpłynęła na jej większy rozgłos, ale już znacznie wcześniej jej działacze apelowali o to, by całą tą sytuacją ktoś się zajął. Tutaj znowu w roli głównej aktualny prezydent FIFA (no może nie w całym filmiku to on, ale trzeba przyznać, że jego sobowtór świetnie się rusza).


FIFA w ostatnich czasach (podobnie jak UEFA i Michel Platini) zaczyna budzić coraz większe kontrowersje. Trudno się dziwić, bo jej działania czasami aż same cisną na usta przekleństwa. A jaka jest Wasza opinia na temat całej tej akcji oraz największych piłkarskich organizacji świata? Piszcie!

5 maja 2014

Mundialowo: Czemu Argentyna wygra Mistrzostwa Świata? (cz. 2)

Ostatnio było o Messim. Teraz... też będzie o Messim, ale w dużo mniejszym wymiarze. Reprezentacja Argentyny jest przeze mnie przedstawiania jako jeden z faworytów piłkarskich Mistrzostw Świata. Czy patrząc jednak ściślej na piłkarzy tej drużyny, mogę utwierdzić się w moim przekonaniu?

Trafił w moje ręce w ostatni wtorek nowy numer Piłki Nożnej, która przeżyła lekką rewolucję. Jest drukowana w większym formacie, na innym papierze, powróciły do niej pewne działy znane z zamkniętego w zeszłym roku miesięcznika Piłka Nożna Plus. Nie, żeby to była jakaś reklama, ale bardzo polecam w nim do przeczytania relację Leszka Orłowskiego wprost z Madrytu. Teraz jednak przejdęEtykiety do właściwej treści tego odniesienia. Otóż w tym oto tygodniku przeczytałem naprawdę ciekawy artykuł na temat Albicelestes, w którym omówiona były poszczególne formacje. Toteż niektóre informacje pozwoliłem sobie z tego artykułu wyłowić.

Willy - gdzie jesteś?
Zacznijmy może od tego: czemu w koszulce reprezentacji Argentyny gra piłkarz, który w swoim klubie jest tylko rezerwowym? Tego chyba nie rozumie nikt. Oczywiście niektórzy będą się wspierać, że przecież Iker Casillas i w ogóle. No, ale kto tu będzie porównywać Casillasa do Sergio Romero?

O Romero właśnie tutaj mowa. 27-latek, mimo hucznych zapowiedzi tak naprawdę, nigdy nie przebił się do światowego topu. Jego największym osiągnięciem jest mistrzostwo Holandii z AZ Alkmaar i oczywiście słynny złoty medal IO 2008. Ten sezon gra na wypożyczeniu w AS Monaco, ale ten cudzysłów jest w tym momencie zamierzony. Romero w tym sezonie rozegrał 10 spotkań, w tym tylko jeden w lidze. Bez komentarza.

PN trafnie zauważa, że w takiej sytuacji rosną szanse na miejsce w pierwszym składzie Mariano Andújara. 30-latek w tym sezonie wpuścił co prawda 42 gole, a jego Catania spadnie z Serie A, ale przynajmniej gra regularnie i... od lipca będzie zawodnikiem Napoli! Paradoksalnie więc, MŚ mogą być dla niego odskocznią do pierwszego składu w składzie świeżych zdobywców Pucharu Włoch.

Przed tym sezonem mówiono o tym, że to Oscar Ustari może być numerem 1. na MŚ. Z tego też powodu starszy o rok od Romero golkiper przeniósł się z Boca Juniors do Almeríi, tym samym powracając na Półwysep Iberyjski po roku spędzonym w stolicy (wcześniej grał w Getafe). Tyle, że szkoleniowiec zespołu z Andaluzji, Francisco Rodríguez, stawiał w tym sezonie na Estebana, a Ustari rozegrał tylko cztery spotkania w Copa del Rey. Zimą przeniósł się do Sunderlandu, a tam również jest rezerwowym, grał tylko w FA Cup.

I wreszcie Willy Caballero. Człowiek, który jest pomijany przez kolejnych selekcjonerów reprezentacji Argentyny niczym nie tak dawno temu Franciszek Smuda nie powoływał Artura Boruca. Podstawowy bramkarz Málagi w tym sezonie zaliczył 11 czystych kont w Primera División, a nie jest to przecież byle jaka liga, w której często udaje się nie tracić bramek. W zeszłym sezonie w niemal pojedynkę próbował zatrzymać Borussię Dortmund w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i prawie mu się to udało. Ostatnio brukowce z Anglii zaczęły pisać o zainteresowaniu jego osobą Manuela Pellegriniego i jego Manchesteru City, ale może jednak coś jest na rzeczy? Warto dodać, że w dorosłej kadrze Caballero jeszcze nie zagrał, wystąpił jedynie na IO w 2004, zdobywając złoty medal.

Gdybym to ja miał wybierać, to zmiennikiem Caballero byłby dla mnie albo Andújar, albo Agustín Orión, który notuje całkiem udany sezon w pokręconej lidze argentyńskiej, o reformie której możecie szerzej przeczytać tutaj. Orión zaliczył ogólnie w tym sezonie aż 12 meczów bez straconego gola, a to jednak jest jakieś osiągnięcie. I spośród tych, którzy grają, a zostali tu przedstawieni, wpuścił najmniej, bowiem tylko 30 goli.

Dziurawa jak holenderski ser
Taka jest właśnie linia defensywna reprezentacji Argentyny. Co prawda Albicelestes pewnie wygrali kwalifikacje w strefie CONMEBOL, ale jak pokazuje nam tabela, wcale nie dysponowali najlepszą obroną. Argentyńczycy stracili 16 goli, tylko czterokrotnie (w 18 meczach) nie tracąc gola.

W obronie Argentyna gra w różnym składzie. Mocnym jej punktem jest na pewno jej prawa strona, gdzie gra Pablo Zabaleta. 29-letni zawodnik Manchesteru City od kilku sezonów w Premier League prezentuje równy poziom. Trudno jest też szukać na jego pozycję jakiegokolwiek zmiennika.

Chociaż ktoś by był. Tylko ten ktoś niestety nie gra w reprezentacji od 2011 roku, a dodatkowo po tym sezonie kończy karierę. Niemniej Javier Zanetti byłby naprawdę wielkim wzmocnieniem kadry, jak nie na boisku, to poza nim.

Środek obrony. Tutaj Alejandro Sabella również lubi rotować. Szczerze mówiąc, ja widziałbym w pierwszej jedenastce Ezequiela Garaya, który Realu Madryt może nie zawojował, ale w Benfice właśnie zdobył długo wyczekiwane mistrzostwo Portugalii i awansował do finału Ligi Europy. A dodatkowo może jeszcze coś czasami strzelić.

Zawodnikiem ustawionym obok Garaya powinien być Federico Fernández, który wreszcie dobrze prezentuje się w barwach Napoli. Zagrał też w kilku meczach Ligi Mistrzów, ogólnie nie jest źle.

Z drugiej jednak strony, graczy na tej pozycji jest w kadrze znacznie więcej. W pierwszej jedenastce z powodzeniem może grać Hugo Campagnaro, który dość często gra w tym sezonie w barwach Interu Mediolan. 33-latek przeżywa wręcz drugą młodość

Ogólnie patrząc, rywali do gry w pierwszym składzie jest więcej. Taki na przykład Nicolás Otamendi, który zimą zamienił Porto na Valencię, tyle że od razu został wypożyczony do Atlético Mineiro i to właśnie w drużynie z kraju gospodarza najbliższych MŚ ma powalczyć o udział w Mundialu.

Ostatnio swoje szanse dostawał też José Basanta, który został wybrany nie tak dawno temu najlepszym obrońcą Ligi MX. Jest filarem Monterrey, z którym podczas swojej przygody wygrał trzykrotnie północnoamerykańską Ligę Mistrzów.

Teoretycznie Sabella może jeszcze cofnąć Javiera Mascherano, gdyż jego rodak Tata Martino cofa go na tę pozycję w FC Barcelonie, ale w reprezentacji częściej stawiany jest jednak dla naturalnej dla siebie pozycji defensywnego pomocnika.

Solidna i doświadczona
Taka jest natomiast linia pomocy. Oprócz wspomnianego Javiera Mascherano jest jeszcze choćby Fernando Gago, który jako kolejny krnąbrny syn po ucieczce z Realu radzi sobie całkiem nieźle, chociaż dopiero w Boca Juniors znalazł swoje miejsce.

Jako defensywny pomocnik może jeszcze grać Lucas Biglia, któremu też dobrze wyszło zamienienie Belgii na Rzym. W barwach Lazio urodzony w Mercedes zawodnik też prezentuje się całkiem solidnie.

Jest jeszcze Éver Banega, którego na Mestalla w pewnym momencie już po prostu nie mogli znieść, a Juan Antonio Pizzi (też Argentyńczyk) jednak nie pozostawił swojego rodaka w składzie i wypożyczył go do Newell's Old Boys. Tam być może odbuduję formę z równie bardzo nastawionym na atak Maxi Rodríguezem, który też wciąż ma nadzieję na trzeci w karierze Mundial.

Na pewno przydatnym graczem zarówno w pomocy jak i w ataku (do którego zaraz przejdę) jest José Sosa, który jest bardzo uniwersalnym zawodnikiem i może grać na różnych pozycjach w pomocy i ataku. Już wkrótce może przecież zagrać z Atlético Madryt w finale Ligi Mistrzów. Jak nie w pierwszym składzie, to może pojawi się na kilka minut jako zmiennik.

Mocni jak nigdy
Im dalej w stronę bramki rywala, tym pojawiają się mocniejsi i cenniejszy zawodnicy. Atak Albicelestes od lat jest bardzo mocny i zawsze strzela dużo goli. Najwięcej w kwalifikacjach do tego Mundialu. Chyba nie trzeba przedstawiać po kolei każdego z zawodników.

Jedno jest pewne albo prawie pewne. Leo Messi raczej nie będzie grać dla znanej sobie pozycji z Barcelony, czyli środkowego napastnika. Prędzej można postawić tezę, że po raz kolejny będzie ustawiony jako cofnięty napastnik, którego jednym z głównych zadań będzie podawanie piłki Gonzalo Higuaínowi, który niby tęskni za Madrytem, ale tak naprawdę dopiero w Napoli ma godną siebie pozycję w zespole.

Skrzydła też są bardzo mocne. I zarazem szybkie. Na prawym Ángel di María, którego rajdy niejednokrotnie dały w tym sezonie ważne punkty Realowi Madryt. Z drugiej strony jest natomiast Kun Agüero, którego chyba też nie trzeba zbytnio przedstawiać.

Ich zmiennicy też są niczego sobie. Taki Rodrigo Palacio zaliczył w barwach Interu Mediolan 15 goli w tym sezonie Serie A. Z kolei Ezequiel Lavezzi niby się nieco dusi w Paryżu, ale jednak wciąż może dać swojej drużynie narodowej naprawdę dużo.

Oczywiście jest nieco szkoda, że na Mundial nie pojedzie Carlos Tévez, któremu jednak nie po drodze z Sabellą. Powołania dla obecnie napastnika Juventusu ostatni raz przychodziły regularnie w 2011 roku. Ostatnio zresztą krnąbrny goleador powiedział: - Sabella nie ma w domu Sky Sports i nie może oglądać Juventusu. O Munidalu może więc pewnie zapomnieć.

El entrenador
Był doświadczony Alfio Basile, Bóg Futbolu Diego Maradona, nieobliczalny Sergio Batista i wielu, wielu innych. Żaden z nich nie potrafił jednak stworzyć z grupy ludzi zespołu, który wreszcie będzie potrafić osiągnąć coś na arenie międzynarodowej. Ok, były jakieś tam sukcesy Argentyny w XXI wieku w Ameryce Południowej, były dwa złote medale IO, ale sukcesu na MŚ wciąż brak.

Można powiedzieć, że wielu selekcjonerów Alibcelestes po końcu swojej przygody z reprezentacją kończą niczym ex-selekcjonerzy reprezentacji Polski. Albo chcą ich zatrudniać gdzieś daleko od ojczyzny (Batista skończył w Chinach, trochę jak Fornalik miał propozycje z Bliskiego Wschodu), albo tak jak Maradona wraca się do dawnych funkcji ambasadora futbolu (trochę podobna historia jak z Bońkiem).

Czy poradzi sobie Alejandro Sabella? Człowiek, który jako trener pracował jedynie w Estudiantes, z którym zdobył Copa Libertadores. W 2011 roku zrezygnował z prowadzenia tego klubu, po protestach kibiców, zarządu i piłkarzy powrócił, by ostatecznie jednak zrezygnować. Miał już zostać trenerem Al-Jazira Club, ale ostatecznie zainteresowała się nim AFA i ogłosiła potem selekcjonerem reprezentacji Argentyny.

Więcej o argentyńskim futbolu na Albicelestes.pl 

Sabella przeprowadził jednak małą rewolucję. Mianował Messiego kapitanem, częściej wystawia go jako cofniętego napastnika. Batista wcześniej stawiał go na prawym skrzydle.

Może to wreszcie Sabella okaże się lekiem na całe zło. Ma niewiele do stracenia, a bardzo wiele do zyskania. Tak, jak cała reprezentacja Argentyny. Za cztery lata może być już za późno. Na pewno dla tego pokolenia piłkarzy, wśród których są zawodnicy, którzy na triumf na Mundialu na pewno zasługują.

18 kwietnia 2014

Mundialowo: Czemu Argentyna wygra Mistrzostwa Świata? (cz. 1)


Przed tym sezonem napisałem co nieco o Atlético Madryt. Póki co to proroctwo w sumie się sprawdza, więc czemu nie miałbym tego samego zrobić teraz odnośnie MŚ w Brazylii. Czy Argentyna ma szanse na triumf na ziemi największego wroga? Według mnie: i owszem.

Messi kluczem do sukcesu
Leo Messi nigdy nie był w dla swojej reprezentacji tym samym zawodnikiem co dla Barcelony. W Dumie Katalonii błyszczał, przyjeżdżał na zgrupowanie Albicelestes i... kicha. Oczywiście zdarzały mu się przebłyski, lepsze spotkania, nawet hat-tricki, ale wielki talent z Rosario nigdy nie dominował w błękitno-białej koszulce jak w trykocie Blaugrany.

Dotychczas czterokrotny zdobywca Złotej Piłki grał na dwóch Mundialach. W 2006 występował na nich jako nadzieja argentyńskiego futbolu. Był po całkiem udanym sezonie 05/06, w którym w 17 ligowych spotkaniach strzelił 6 goli, zaliczając przy tym też 3 asysty.

Wtedy jeszcze zarówno w Barcelonie jak i w reprezentacji grał z 19. na plecach. Dycha należała do Juana Romána Riquelme, który notabene gra jeszcze do dzisiaj i dorabia na sportową emeryturę w swoim domu - gra bowiem dla Boca Juniors, zresztą reprezentuję barwy ekipy z Buenos Aires od 2008 roku.

Wracając do Messiego - ten w Niemczech po raz pierwszy zagrał wówczas w drugim meczu swojej reprezentacji. Jego ekipa była już wtedy po wygranym 2:1 meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej i walczyła o awans. W spotkaniu z Serbią i Czarnogórą wszedł na boisko na kwadrans przed końcem spotkania, w 88' minucie strzelił gola. Dzięki temu trafieniu atomowa pchła została najmłodszym strzelcem w turnieju oraz szóstym najmłodszym zdobywcą gola w historii Mistrzostw Świata. Alibcelestes wygrali ten mecz 6:0.



Spotkanie z Holandią rozpoczął już od pierwszej minuty. W tym starciu żadnej z drużyn nie udało się jednak strzelić gola, co ostatecznie dało obu ekipom po siedem punktów. Argentyna wyszła z grupy C z miejsca pierwszego dzięki lepszemu bilansowi bramek.

W fazie pucharowej na boisku spędził znacznie mniej minut. Wystąpił jedynie w 1/8 finału z Meksykiem, gdzie pojawił się pod koniec spotkania. Zdobył nawet gola, sędzia dopatrzył się jednak w tej sytuacji spalonego. Argentyna awansowała dopiero po dogrywce.

Słowak o twarzy faszysty
Do Messiego wrócimy jeszcze za chwilę. Spotkaniu ćwierćfinałowemu z Niemcami muszę jednak poświęcić osobny paragraf. Nigdy bowiem nie zapomnę reakcji mojego taty i niektórych internautów po właśnie starciu Argentyny z gospodarzami turnieju.

Słowacki arbiter tego spotkania, pan Ľuboš Micheľ, pozwalał tego dnia na nieco bardziej otwartą grę. Nie popełnił aż tylu błędów, ale nie gwizdał w południowym, tylko bardziej angielskim stylu.

Zawisłość do naszych zachodnich sąsiadów jest podkreślana szczególnie podczas wydarzeń sportowych. Komentarze wielu kibiców po tym spotkaniu były jednoznaczne: Ten faszysta ze Słowacji pomógł im awansować.

Czy rzeczywiście się tak stało? Śmiem wątpić, ale powiedzmy sobie szczerze: odpadnięcie z tamtego turnieju Argentyny i Brazylii już w ćwierćfinale to jedne z dwóch największych zaskoczeń całych MŚ w 2006 roku.

Zresztą - piłkarze obu ekip tego dnia też nie zatrzymali, co widać na zdjęciu powyżej. Co ciekawe, wideo z tej kłótni w Internecie nie znajdziemy. Cenzura FIFA trwa w najlepsze.

Messi faworyt
O ile w 2006 roku Messi był jeszcze młodziutkim i dobrze zapowiadającym się piłkarzem, o tyle cztery lata temu traktowany był już jako gwiazda pełną gębą. Przystępował do turnieju w RPA jako zdobywca Złotej Piłki France Football za rok 2009, najlepszy strzelec sezonu 09/10 w LM oraz Primera División. Jednym słowem - piłkarz (niemal) totalny. Brakowało sukcesu reprezentacyjnego, nie licząc złotego medalu IO w Pekinie.


Messi już z dziesiątką na plecach wystąpił we wszystkich trzech grupowych spotkaniach Albicelestes w pełnym wymiarze czasowym. W ostatnim pojedynku z Grecją wystąpił nawet z opaską kapitańską. Gola w fazie grupowej jednak nie trafił, co było dość sporym zaskoczeniem. Argentyna wyszła jednak dość pewnie z pierwszego miejsca.

Przyszła 1/8 finału i znowu spotkanie z Meksykiem. Messi znowu bez gola, ale pewna wygrana 3:1 daje awans dalej. Historię ćwierćfinałowego spotkania z Niemcami znacie już pewnie wszyscy. Późniejsi zdobywcy brązowego medalu przejechali się niczym walec po Argentynie, wygrywając 4:0.

To było chyba jedyne spotkanie tamtej imprezy, którego na żywo w telewizji nie widziałem, gdyż płynąłem statkiem z greckiej wyspy Samos w kierunku Turcji. Do dzisiaj nie uważam, że wycieczka tego dnia była strzałem w dziesiątkę i ominął mnie dzięki niej jeden z najsmutniejszych dni w historii Argentyny.


Podczas tamtych mistrzostw Diego Maradona ustawiał Messiego jednak na dziesiątce i to nie on był w sumie odpowiedzialny za strzelanie goli. Niemniej jednak, geniusz z Rosario podczas tamtej imprezy zawiódł. Najlepszym jego spotkaniem, zdaniem większości ekspertów, było grupowe starcie z Grecją, za które zawodnik Barcelony dostał tytuł zawodnika meczu.

Tym razem będzie victoria
Kluczem do zwycięstwa Argentyny na brazylijskiej ziemi będzie niewątpliwie dobra forma Leo Messiego. Bez atomowej pchły na poziomie Alejandro Sabella będzie miał ciężki orzech do zgryzienia.


W tym roku powinno być Messiemu paradoksalnie łatwiej. Niby musi coś udowodnić wszystkim, sezon ma bowiem słaby, tak samo jak słaby sezon ma jego Barcelona. Z drugiej jednak strony jest w wieku idealnym dla piłkarza - ma 26 lat, jest kapitanem swojej drużyny. Kiedy, jak nie teraz, ma zdobyć najważniejszy puchar na świecie? W dodatku na ziemi największego reprezentacyjnego wroga.

Argentyna trafiła do grupy F. Zagra tam m.in. znowu z Nigerią. Na dzień przed właśnie spotkaniem z afrykańską ekipą, notabene kończącym rywalizację w tej grupie, Messi skończy 27 lat. Za kolejne cztery lata będzie już bliżej końca niż początku. Mistrzostwa w Brazylii mogą należeć właśnie do niego.

Więcej o argentyńskim futbolu na Albicelestes.pl


Dzisiaj było o Messim, a już wkrótce przyjrzę się bardziej całej reprezentacji Argentyny. Do samego napastnika jeszcze wrócę przy okazji artykułu na temat wielkiej reklamowej bitwy przed piłkarskimi imprezami. A tymczasem mam pytanie do Was: czy Albicelestes w tym roku będą faworytem, a może raczej czarnym koniem turnieju? Piszcie!

8 kwietnia 2014

Mundialowo: Hity i kity, czyli muzyczne mistrzostwa


Mundial zbliża się wielkimi krokami. Od lat to już nie tylko impreza sportowa, ale i wielkie pole marketingowe dla FIFA. Międzynarodowa federacja i jej sponsorzy chcą jak zwykle zarobić. Nie obyło się więc bez oficjalnej piosenki MŚ w Brazylii, która wczoraj znalazła się na YT.

We Are One
W tym roku padło na Pitbulla. Federacja od dawien dawna nie przejmuje się tym, że dany artysta nie pochodzi z kraju gospodarza. Ale o tym może nieco za chwilę. No - kto nie słyszał, to niech sobie posłucha...



To jest mój blog, więc będę oceniał tak, jak mi się to żywnie podoba. Każda nowa piosenka nie ma tego czegoś, co się w końcu potem pojawia. No może prawie każda (o tym też za chwilę). Może jak ujrzę teledysk, to moje wrażenia będą inne. Na razie są takie, jakie są. Powodem mojego lekkiego zmartwienia może być sam Pitbull, którego wielkim fanem nie jestem i podobnie jak część internautów uważam, że każda jego piosenka jest podobna.

Premiera utworu miała co prawda miejsce w nocy polskiego czasu, ale już wcześniej znany był tytuł i wykonawcy... więc kochana sieć nie dała na siebie długo czekać i od razu wyczarowała nam pełno nie do końca oryginalnych utworów (przynajmniej pod względem nazwy). Zresztą ten należy do moich ulubionych.

Waka Waka
Ktoś trafnie napisał: Nie oszukujmy się. Każda piosenka, która byłaby tą oficjalną tegorocznego Mundialu byłaby gorsza, bo będzie tą po Waka Waka. Powiedzmy sobie szczerze - trudno nie zgodzić się z tą opinią. Utwór zaśpiewany przez Shakirę przeszedł do historii muzyki, a to jest, przynajmniej w przypadku sportowych kawałków, niezwykłą rzadkością.



W przypadku tej piosenki nie miałem żadnych wątpliwości. Od razu przypadała mi do gustu i jeszcze tego samego dnia, kiedy po raz pierwszy ją usłyszałem, nuciliśmy ją wraz z kolegami na boisku.

Swoją drogą Shakira, bardzo ciekawa postać nie tylko pod względem muzycznym, też nie jest Afrykanką (chociaż ma co nieco wspólnego z arabską częścią tego kontynentu), ale w klimaty RPA wkomponowała się kapitalnie. W związku z tym liczę na Jennifer Lopez, która w We Are One od siebie też coś dodała.

Piosenka to nie hymn
Mało kto wie, ale od pewnego czasu każde MŚ posiadają dwa oficjalne utwory. Jeden z nich to oficjalna piosenka, a druga to hymn. I o ile Waka Waka jest znana w sumie na całym świecie, to już hymn imprezy, czyli Sign of a Victory (wykonany przez R. Kelly oraz tradycyjny afrykański chór a'la gospel) sprzed niemal czterech lat już niekoniecznie, co pokazuje nam wskaźnik wyświetleń na YT: ponad 640 mln do nieco ponad 9 mln.


A przyznajcie szczerze - ten hymn też jest całkiem miły dla ucha. I również iście afrykański. Oj - co to były za mistrzostwa (przynajmniej pod względem muzycznym).

O Brazylię się nie martwię - kultura tamtego kraju daje nam naprawdę nadzieję na świetną imprezę. A dodajmy jeszcze, że hymn brazylijskiego Mundialu po finale wykona sam Santana! Towarzyszyć mu będą raper z Haiti Wyclef Jean, zdobywca nagrody Latin Grammy Brazylijczyk Alexandre Pires i Szwed Avicii, a więc też twarze znane w świecie muzycznym.

W tym roku więc i hymn może być naprawdę bardzo popularny. Na razie jeszcze go opinia publiczna nie poznała. Wiemy jedynie, że jego tytuł to We Will Find A Way (co w wolnym tłumaczeniu znaczy Damy sobie radę), a jego premiera będzie mieć miejsce pod koniec kwietnia.

Nie zawsze znane
Piosenki mistrzowskie nie zawsze były takie znane jak obecnie. Czy ktoś z Was pamięta może The Time Of Our Lives, czyli oficjalny hit MŚ w Niemczech?



Utwór może i ambitny, dla mnie osobiście ciekawy i dobry. Niemniej jednak pod względem marketingowym nie tak chwytliwy jak choćby Waka Waka - czyli po prostu zapomniany.

Walka duopolistów
Duopol Coca-Coli i Pepsi trwa w najlepsze. Co prawda, to ta pierwsza z firm jest partnerem FIFA, ale ta druga ze względu na gwiazdy, jakie ma w swoim portfolio (z Messim jako wisienką na torcie), też nie odpuszcza. Tak swoją drogą - już nie mogę się doczekać kolejnej reklamy Pepsi z gwiazdami futbolu.

Chyba każdy pamięta zarówno Wavin' Flag (piosenka do dzisiaj jest puszczana w polskich stacjach radiowych!) oraz tę reklamę z niesamowicie nastrojowym utworem Akona - Oh Africa (obejrzyjcie też ten teledysk, bo to świetny dowód na to, że Gotye nie był pierwszym człowiekiem-ścianą w historii muzyki).

W tym roku Pepsi jeszcze śpi, chociaż wydała już swoje puszki z Messim w roli głównej (będę miał zdjęcie, to wstawię tutaj). Coca-Cola swój utwór już ma, w kilku wersjach. To The World Is Ours.


Kończę już o tych reklamach, bo o nich jeszcze będzie. Już niedługo przyjrzę się bowiem najciekawszym mundialowym reklamom w historii. A na koniec jeszcze pytanie do Was: która z piłkarskich piosenek jest Waszą ulubioną? Piszcie!