aosporcieaosporcieaosporcie
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Diego Costa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Diego Costa. Pokaż wszystkie posty

26 grudnia 2014

Boxing Day, czyli cudowny świąteczny prezent od Premier League


Kiedy w Polsce piłkarze spokojnie zbijają bąki, a w Hiszpanii czekają na Święto Trzech Króli, to w Anglii grają. Boxing Day to cudowny dzień również dla kibiców Premier League. I trzeba przyznać, że w dzisiejszych meczach piłkarze sprawili nam kilka niezłych prezentów.

19 czerwca 2014

Myśli Zbyszka: La Sumisa Roja


Wczoraj byliśmy świadkami nieprawdopodobnego wręcz upokorzenia reprezentacji Hiszpanii, która przegrała z Chile 0:2 i odpadła z mundialu w Brazylii. Ekipie trenera del Bosque pozostał jedynie mecz o honor z Australią, który również nie będzie łatwy, drużyna Kangurów była wczoraj blisko zaskoczenia bukmacherów przegrywając z Holendrami 2:3 - zapraszamy na nowy cykl Zbig komentuje, w którym Zbyszek Jankiewicz bezkompromisowo ocenia sportowe wydarzenia.

Chyba każdy kibic piłki kopanej nadal zadaje sobie pytanie dlaczego?. Postaram się znaleźć na to odpowiedź. Znalazłem siedem grzechów, które doprowadziły obrońców trofeum do tego, że pojadą oni do domu już po fazie grupowej.

Filozofia tiki-taki
Podczas tego turnieju mieliśmy okazję zaobserwować, że ten styl gry swoje najlepsze lata ma już za sobą. Na początku Holandia, potem Chile poprzez dobre ustawienie w środku pola kompletnie zneutralizowały zapędy ofensywne Hiszpanii. 

Reprezentacja Oranje nie pozwoliła na długie utrzymywanie się przy piłce przez ustawienie czworokąta w środku boiska, w centrum którego znajdowali się hiszpańscy pomocnicy: Xavi, Alonso, często również Iniesta lub Busquets, co powodowało konieczność zagrywania długich piłek przez Ramosa czy Pique, do czego żaden z nich nie był przyzwyczajony, wszystkie takie zagrania miały swój koniec na głowach de Vrija czy Martinsa Indiego, ewentualnie w rękawicach Cillessena. 

Z kolei Chilijczycy krótko kryli defensorów, przez co Casillas musiał wybijać futbolówkę na odległość mniej więcej 40 metrów przed bramkę rywali, gdzie już czekali na nią Latynosi. 
Mimo to, nie przeczuwam końca tiki-taki. Jest ona niczym narkotyk, kto raz zacznie nią grać, nie skończy tak szybko. Nie przeszkadzają nikomu upokorzenia, jak np. dwumecz Barcelony z Bayernem w 2013 roku czy Bayernu z Realem w niedawnym półfinale Ligi Mistrzów. Relacje Hiszpanii czy Barcelony z tiki-taką została perfekcyjnie opisana w tej piosence, której tłumaczenie znajdziecie natomiast tutaj. Niech nikomu nie przeszkadza fakt, że powstała ona w roku 1996.

Stare wygi
Nadmierne przywiązanie do zawodników starej kadry, np. gra Iniesty zamiast Koke, i nieumiejętność wkomponowania nowych graczy w grę drużyny to kolejny błąd selekcjonera La Furia Roja. Według mnie największym grzechem del Bosque było dostosowywanie piłkarzy do stylu, nie zaś stylu do piłkarzy. Można by zaryzykować tezę, że zaraz po losowaniu grup znał już jedenastkę, jaka wybiegnie przeciwko Holandii.

Bezsensowne zmiany
Zejście Alonso, najważniejszego gracza środka pola i wprowadzenie Fabregasa, Pedro czy Torresa w pierwszym meczu, gdy na ławce siedzieli Koke, Mata i Cazorla, oraz drugi mecz. Rażąca niekonsekwencja, znów zdjęcie Alonso, znów wejście Torresa, popularny Sfinks nie postawił na Villę, który może mógłby coś odmienić. Na chwilę obecną możemy jedynie spekulować.

Diego Costa
Był niezbędnym elementem Atlético Simeone, ale do tiki-taki po prostu nie pasuje. W ekipie Colchoneros był od wyprowadzania kontr, jego zadaniem było wyjść sam na sam i zdobyć bramkę lub wywalczyć karnego, natomiast nigdy nie nauczy się grać zespołowo.

Sergio Busquets
Chciałbym też powiedzieć coś na temat Busquetsa, bo zauważyłem niedawno ciekawą prawidłowość. Jest on piłkarzem stworzonym do tiki-taki. Potrafi przytrzymać piłkę, odebrać ją rywalowi, uciec przed pressingiem i stworzyć przewagę liczebną na boisku. Ośmielę się stwierdzić, że Bayernowi brak właśnie zawodnika jego pokroju. Jednak w każdym innym stylu jest to gracz przeciętny, żeby nie powiedzieć słaby. Gdy przeciwnicy zmusili drużynę La Roja do zrewidowania planów, stał się bezużyteczny, wręcz przeszkadzał w grze.

Proces starzenia się
Dosięgnął on linię pomocy, kompletnie nie dostrzegł tego VdB. Zagłada rozpoczęła się właśnie tam, bez wsparcia środka nie istniała również defensywa, która okazała się być zbitką indywidualności, ani atak, który był obecny jedynie w protokole meczowym. Nie było zawodników, którzy wzięliby na siebie ciężar gry. Alonso starał się dowodzić kolegami, ale nie miał wsparcia od żadnego z kolegów. W Realu Madryt ma koło siebie Modricia, z którym tworzy kapitalny duet, od nich zaczyna się każdy atak, ale sam potrafi zrobić niewiele.

Cień Dumy Katalonii
Del Bosque oparł kadrę na graczach największego rozczarowania poprzedniego sezonu i tego nie mogę zrozumieć, tak samo jak braku powołania dla Isco, Carvajala czy Gabiego. Wśród 23 kopaczy znalazło się aż siedmiu z Cienia Dumy Katalonii, trzech zwycięzcy LM, i czterech największej rewelacji w Europie.

Wydaje mi się, że ta kompromitacja podsumowała niejako koniec Cyklu. Skończyła się pewna era, era zwycięstw dzięki posiadaniu piłki. Teraz trzeba rozpocząć zupełnie nowy projekt. Być może z nowym szkoleniowcem i zupełnie innymi piłkarzami. Nie zapominajmy bowiem, że Hiszpania ma jeszcze wielu utalentowanych piłkarzy. Choćby tych, którzy wygrali ostatnie dwa Mundiale w kategorii U-21. Czas więc na zmiany.

*sumiso – uległy, wycofany, w tytule zastosowany jako nawiązanie do przydomka reprezentacji hiszpańskiej, La Furia Roja, czyli wściekła czerwień

Ocenia: Zbyszek Jankiewicz

24 maja 2014

Więcej niż mecz. Więcej niż klątwy

Bez Ardy Turana, ale z Diego Costą - takiego scenariusza chyba jeszcze nie przewidzieliśmy. Turek poza kadrą meczową na to spotkanie, a Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem od pierwszej minuty - tak Atlético rozpocznie jedno ze swoich najważniejszych spotkań w historii. Spotkanie, które na pewno zapamiętamy.

Przełamać klątwy
Jest kilka przekleństw, które dotyczy obu zespołów. Real od lat czeka na La Décimę, czyli dziesiąty Puchar Europy. Z kolei Atlético od lat uważane było przez swoich kibiców za pechowe. No może nie przez swoich, bo ci zawsze byli ze swoim klubem. Niemniej Rojiblancos na swoje pierwsze od lat trofeum czekali długo. Wreszcie zaczęli się odbudowywać zwycięstwami w Lidze Europy, w końcu w tym sezonie zdobyli swoją La Décimę, czyli dziesiąte mistrzostwo kraju (chociaż akurat za takie nazewnictwo na Vicente Calderón by mnie zabili).

Od lat Materace były jednak uważane w finałach za tych, którzy nawet grając w przewadze i tak mecz przegrają. Tutaj znowu odwołujemy się do LE, ale chyba i tak najważniejszym finałem był ten z zeszłego roku - na Santiago Bernabéu, kiedy to przyjezdni okazali się lepsi od swojego największego rywala w finale Pucharu Króla.

I tak najważniejszą klątwą Ligi Mistrzów jest ta związana z obroną tytułu. Tego nie dokonał jeszcze nikt i jeszcze przez przynajmniej sezon ta akurat klątwa zostanie podtrzymana. Bayern poległ bowiem na całej linii w półfinałowych starciach z Realem.

Wygra lepszy? Czy sprytniejszy?
Carlo Ancelotti i Diego Simeone to naprawdę wielcy stratedzy. Włoch swój zespół dopieścił i zrobił zupełnie nową wersję ekipy, która pod wodzą José Mourinho bezskutecznie próbowała dostać się do finału tych elitarnych rozgrywek. Natomiast Cholo zmienił na Vicente Calderón tak naprawdę wszystko - podejście do meczów, taktykę, piłkarzy.

Nie od dzisiaj jest też wiadome, który z panów jest większym motywatorem i bardziej energiczny. W Lizbonie może to jednak już nie mieć bezpośrednio żadnego wpływu - tam głównym kluczem do zwycięstwa może być spryt. A przecież Mou tam nie będzie.

To będzie jednak pojedynek, w którym nie trenerzy będą mieli największe znaczenie. To przede wszystkim piłkarze powinni stworzyć wielkie show i pewnie tego wszyscy oczekujemy. Osobiście uważam, że ważnego gola w tym meczu strzeli Koke, a całość wygra Atlético - bo to im się po prostu należy! Macie inne zdanie? Piszcie! A już o 20:45 wszyscy słyszymy się tylko w TakSięGraTV!

17 maja 2014

El fin de semana: Czy sen Atlético zamieni się w koszmar?

Najważniejszy mecz sezonu może nie porwał tak jak niedawne El Clásico, ale na pewno był spotkaniem, które zostanie zapamiętane na wiele lat. Atlético zremisowało na Camp Nou i absolutnie zasłużenie zdobyło swoje 10. mistrzostwo Hiszpanii.

Mogę powiedzieć, że czuję się teraz wielkim prorokiem. Przed sezonem przewidziałem to, co się dzisiaj spełniło - triumf Rojiblancos. Teraz jedynie można mieć lekkie obawy, czy to Atlético w przyszłym sezonie będzie miało jeszcze jakiekolwiek szanse na obronę tytułu?

Przełamali hegemonię
Na Półwyspie Iberyjskim od lat rządzili dwaj magnaci z Barcelony i Madrytu. W tym sezonie po 10 latach ta farsa passa wreszcie została przełamana. Niedawno mieliśmy właśnie jubileusz ostatniego mistrzostwa spoza Camp Nou i Santiago Bernabéu. To był rok 2004 i niesamowity Rafa Benítez i jego Valencia.

Nietoperze zdobyły wówczas dublet. Zgarnęły też Puchar UEFA. W sumie to w obu tych historiach widzimy wiele analogii. Mocny trener, niedoceniani w innych klubach zawodnicy, finał europejskiego pucharu. Czy Atlético powtórzy historię ekipy z Mestalla?

Będą rozbiory?
Po sezonie 03/04 i w latach kolejnych Valencię konsekwentnie rozbrajano. Zaczęto od podebrania trenera. Benítez odszedł do Liverpoolu. Później wykupiono największe gwiazdy, które cieszyły kibiców na Mestalla.

Pieniądze z wygranej w lidze i kolejnych sprzedawancyh piłkarzy były oczywiście inwestowane. Niestety taki np. Joaquín, który przyszedł z Betisu w 2006 roku za rekordową dla klubu sumę 25 milionów euro nie spełnił pokładanych w nim nadziei.

Warto też mieć na uwadze, że sytuacja w Valencii była jednak wtedy trochę inna, gdyż klub powrócił na mistrzowski tron po zaledwie przerwie niebytu.

Teraz pojawiają się oczywiście po prostu podobne obawy. O ile sam Diego Simeone raczej na Vicenete Calderón pozostanie, to nie wiadomo, co stanie się z zawodnikami, którzy obecnie są filarami jego zespołu.

Thibaut Courtois już teraz przymierzany jest na pierwszego bramkarza Chelsea. Do Londynu miałby przenieść się również Diego Costa. Za Koke klub ze stolicy miałby zażądać przeolbrzymiej kwoty 60 milionów euro, ale i na niego zapewne znajdzie się jakiś chętny?

El sueño del Atlético
Jedno jest pewne. Ten sezon dla Atlético jest magiczny. Jest, bo może być jeszcze lepszy, jeśli Cholo i spółka pokonają za tydzień na Estádio da Luz w finale Ligi Mistrzów Real Madryt. Dla Królewskich sam Puchar Hiszpanii to o wiele za mało. Na La Décimę czekają za długo.

Do tego spotkania jeszcze na pewno wiele się jednak wydarzy, a i tutaj będziecie mogli przeczytać odpowiednią zapowiedź. Ja sam zapraszam na nie wraz z Michałem Kędzierskim. Skomentujemy je na antenie TakSięGra TV.