aosporcieaosporcieaosporcie
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Atletico Madryt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Atletico Madryt. Pokaż wszystkie posty

1 marca 2018

"Nie liczy się ilość, ale jakość" w wersji Atlético Madryt

W poniedziałek piłkarski świat obiegła dość zaskakująca informacja - Nicolás Gaitán i Yannick Ferreira Carrasco opuszczają Atlético Madryt, by dołączyć do chińskiego Dalian Yifang. Ruch ten, który pod wieloma względami wydaje się niezrozumiały, postanowilłem jednak rozłożyć na czynniki pierwsze. I wyszło, że to w sumie dobry deal Atleti.

18 kwietnia 2017

Niemiecka precyzja, hiszpański temperament. Angielskie szaleństwo, hiszpańska solidność


Madryt może mieć po raz trzeci w historii dwóch swoich przedstawicieli w półfinale Ligi Mistrzów. Wydaje się bowiem, że zarówno Real, jak i Atlético mają awans po pierwszych spotkaniach właściwie na wyciągnięcie ręki. Czy aby na pewno? Bayern Monachium i Leicester łatwo skóry nie sprzedadzą. Początek rewanżowych spotkań wtorkowych standardowo o 20:45.

12 grudnia 2016

Nowy rok, stara Liga Mistrzów. Losowanie 1/8 finału? Ziew...


Chociaż co roku w Lidze Mistrzów wychodzi pewna lista tych samych klubów, to jednak los mógłby je sparować nieco inaczej. Po raz kolejny powtarzają się bowiem poszczególne pary, co sprawia, że pary 1/8 finału wyglądają wybitnie... nudno. To z kolei może być silnym argumentem tzw. reformatorów europucharów.

17 listopada 2015

a o strojach: Hiszpańskie eksperymenty


Moda stanowi nieodłączną część piłki nożnej. Na sport ten mocno oddziałują projektanci z całego świata, a kibice co roku z wypiekami na twarzach wyczekują nowych strojów swoich ulubionych drużyn. Zapraszamy Was w podróż wraz z nowym cyklem, w którym zobaczycie najbardziej nietypowe z nich. Na początek Hiszpania.

15 września 2015

Wraca Liga Mistrzów [część 1]


Od początku czerwca nie minęło wcale tak dużo czasu, ale jednak te trzy miesiące były dla kibiców piłki nożnej okresem jałowym. Oczywiście, wróciły ligi krajowe, rozegrano pierwsze w sezonie mecze reprezentacji, ale mimo to każdy z nas pozbawiony został elementarnej rozrywki: meczów Ligi Mistrzów.

20 kwietnia 2015

Eurotrip #2: Półwysep Iberyjski


W dzisiejszym Eurotripie zajmiemy się ligami wszystkich czterech państw Półwyspu Iberyjskiego. Na pierwszy ogień pójdzie Portugalia, później Hiszpania  ekstraklasa oraz jej zaplecze, do tego obowiązkowo ligi ogórkowe: Andora i Gibraltar.

15 kwietnia 2015

Hiszpańska lekcja piłkarska. Pierwsze ćwierćfinały LM


Jesteśmy po pierwszych ćwierćfinałowych spotkaniach Ligi Mistrzów. Wczoraj mecze niezłe, ale bez goli, dzisiaj mecze cudowne, a do tego z bramkami. Hiszpańskie i około-hiszpańskie kluby po raz kolejny nie zawiodły.

21 marca 2015

Derby, powtórka z grupy i dwie formalności: 1/4 finału LM


Dziś wylosowane zostały pary 1/4 finału. Los zadowolił z pewnością fanów z Niemiec i Włoch, a zaniepokoił tych iberyjskich i francuskich. Ćwierćfinały zapowiadają się i tak niezwykle ciekawie.

9 lutego 2015

Vergüenza, que tu hiciste


Ta parafraza słów z hymnu Realu Madryt idealnie oddaje to, co zdarzyło się wczoraj na Vicente Calderón. Real grał źle pod każdym względem, w całym meczu oddając... 3 strzały, z czego dwa celne. Powody porażki są dwa. Oba na ławkach rywalizujących drużyn.

15 grudnia 2014

Jak to Łysy z UEFA rozlosował kulki


Od lat wszyscy czekają na Łysego z UEFA, czyli Gianniego Infantino i jego kulki. Nie inaczej było i dzisiaj podczas losowania Ligi Mistrzów, które odbyło się w szwajcarskim Nyonie. I trzeba przyznać, że Włoch i spółka wylosowali nam kilka ciekawych par 1/8 finału tych elitarnych rozgrywek.

9 grudnia 2014

Real jak po swoje. Podsumowanie wtorkowych meczów


Real Madryt pokonał dziś Ludogorec Razgrad 4:0 w ostatniej kolejce grupy B Ligi Mistrzów, przypieczętowując tym samym awans do 1/8 finału oraz pobijając rekord Barcelony Franka Rijkarda: 18 zwycięstw z rzędu. W reszcie spotkań mieliśmy większe i mniejsze emocje.

Juventus gra o życie. Nie tylko on

Można by sądzić, że wraz z rewolucją w Lidze Mistrzów i pojawieniem się w niej nieco słabszych na papierze drużyn, przed ostatnią serią gier będziemy się już tylko zastanawiać, która z europejskich potęg wygra poszczególne grupy. Nic bardziej mylnego! Już dzisiaj rozpoczynamy decydującą, bo ostatnią kolejkę fazy grupowej tych elitarnych rozgrywek i trzeba przyznać, że wciąż jest wiele niewiadomych.

5 października 2014

Atlético: druga Borussia?


Wszyscy chyba pamiętamy sezon 12/13, gdy serca znacznej części piłkarskich kibiców na całym świecie, w tym również z Polski, podbiła Borussia Dortmund. Przebojowo grająca drużyna, z charakternym trenerem na ławce, rewelacja Ligi Mistrzów, była o krok od przedłużenia szans na wygranie całych rozgrywek, jednak stracili bramkę w ostatnich minutach. Niewielu zauważa zaskakujące podobieństwo do Atlético Madryt. Los Colchoneros również zawojowali LM, wygrała kilka trofeów, upokarzając znacznie bardziej utytułowanego rywala. 

22 sierpnia 2014

Najlepsza liga świata dopiero się zaczyna


Już jutro, wieczorem wszystko się zacznie. Czas na najlepszą ligę świata - Primera División. A w tym sezonie uwagę poświęcić będzie można jej po raz pierwszy od dawna nie tylko ze względu na dwóch gigantów.

6 lipca 2014

Mundialowo: Człowiek, który (prawie) zatrzymał Holandię. I Grecję, Anglię, Włochy i Urugwaj

Luis Suárez, Mario Balotelli, Wayne Rooney, Georgios Samaras i wreszcie Robin van Persie. Czy to jakieś nowe stowarzyszenie najlepszych napastników? Nie - to zaszczytne grono piłkarzy, którzy na Mistrzostwach Świata nie pokonali Keylora Navasa. Bramkarza, który być może już teraz jest jednym z najlepszych w swoim fachu na świecie, a może przede wszystkim zawodnika, który jest do wyjęcia za 10 milionów.

24 maja 2014

Więcej niż mecz. Więcej niż klątwy

Bez Ardy Turana, ale z Diego Costą - takiego scenariusza chyba jeszcze nie przewidzieliśmy. Turek poza kadrą meczową na to spotkanie, a Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem od pierwszej minuty - tak Atlético rozpocznie jedno ze swoich najważniejszych spotkań w historii. Spotkanie, które na pewno zapamiętamy.

Przełamać klątwy
Jest kilka przekleństw, które dotyczy obu zespołów. Real od lat czeka na La Décimę, czyli dziesiąty Puchar Europy. Z kolei Atlético od lat uważane było przez swoich kibiców za pechowe. No może nie przez swoich, bo ci zawsze byli ze swoim klubem. Niemniej Rojiblancos na swoje pierwsze od lat trofeum czekali długo. Wreszcie zaczęli się odbudowywać zwycięstwami w Lidze Europy, w końcu w tym sezonie zdobyli swoją La Décimę, czyli dziesiąte mistrzostwo kraju (chociaż akurat za takie nazewnictwo na Vicente Calderón by mnie zabili).

Od lat Materace były jednak uważane w finałach za tych, którzy nawet grając w przewadze i tak mecz przegrają. Tutaj znowu odwołujemy się do LE, ale chyba i tak najważniejszym finałem był ten z zeszłego roku - na Santiago Bernabéu, kiedy to przyjezdni okazali się lepsi od swojego największego rywala w finale Pucharu Króla.

I tak najważniejszą klątwą Ligi Mistrzów jest ta związana z obroną tytułu. Tego nie dokonał jeszcze nikt i jeszcze przez przynajmniej sezon ta akurat klątwa zostanie podtrzymana. Bayern poległ bowiem na całej linii w półfinałowych starciach z Realem.

Wygra lepszy? Czy sprytniejszy?
Carlo Ancelotti i Diego Simeone to naprawdę wielcy stratedzy. Włoch swój zespół dopieścił i zrobił zupełnie nową wersję ekipy, która pod wodzą José Mourinho bezskutecznie próbowała dostać się do finału tych elitarnych rozgrywek. Natomiast Cholo zmienił na Vicente Calderón tak naprawdę wszystko - podejście do meczów, taktykę, piłkarzy.

Nie od dzisiaj jest też wiadome, który z panów jest większym motywatorem i bardziej energiczny. W Lizbonie może to jednak już nie mieć bezpośrednio żadnego wpływu - tam głównym kluczem do zwycięstwa może być spryt. A przecież Mou tam nie będzie.

To będzie jednak pojedynek, w którym nie trenerzy będą mieli największe znaczenie. To przede wszystkim piłkarze powinni stworzyć wielkie show i pewnie tego wszyscy oczekujemy. Osobiście uważam, że ważnego gola w tym meczu strzeli Koke, a całość wygra Atlético - bo to im się po prostu należy! Macie inne zdanie? Piszcie! A już o 20:45 wszyscy słyszymy się tylko w TakSięGraTV!

17 maja 2014

El fin de semana: Czy sen Atlético zamieni się w koszmar?

Najważniejszy mecz sezonu może nie porwał tak jak niedawne El Clásico, ale na pewno był spotkaniem, które zostanie zapamiętane na wiele lat. Atlético zremisowało na Camp Nou i absolutnie zasłużenie zdobyło swoje 10. mistrzostwo Hiszpanii.

Mogę powiedzieć, że czuję się teraz wielkim prorokiem. Przed sezonem przewidziałem to, co się dzisiaj spełniło - triumf Rojiblancos. Teraz jedynie można mieć lekkie obawy, czy to Atlético w przyszłym sezonie będzie miało jeszcze jakiekolwiek szanse na obronę tytułu?

Przełamali hegemonię
Na Półwyspie Iberyjskim od lat rządzili dwaj magnaci z Barcelony i Madrytu. W tym sezonie po 10 latach ta farsa passa wreszcie została przełamana. Niedawno mieliśmy właśnie jubileusz ostatniego mistrzostwa spoza Camp Nou i Santiago Bernabéu. To był rok 2004 i niesamowity Rafa Benítez i jego Valencia.

Nietoperze zdobyły wówczas dublet. Zgarnęły też Puchar UEFA. W sumie to w obu tych historiach widzimy wiele analogii. Mocny trener, niedoceniani w innych klubach zawodnicy, finał europejskiego pucharu. Czy Atlético powtórzy historię ekipy z Mestalla?

Będą rozbiory?
Po sezonie 03/04 i w latach kolejnych Valencię konsekwentnie rozbrajano. Zaczęto od podebrania trenera. Benítez odszedł do Liverpoolu. Później wykupiono największe gwiazdy, które cieszyły kibiców na Mestalla.

Pieniądze z wygranej w lidze i kolejnych sprzedawancyh piłkarzy były oczywiście inwestowane. Niestety taki np. Joaquín, który przyszedł z Betisu w 2006 roku za rekordową dla klubu sumę 25 milionów euro nie spełnił pokładanych w nim nadziei.

Warto też mieć na uwadze, że sytuacja w Valencii była jednak wtedy trochę inna, gdyż klub powrócił na mistrzowski tron po zaledwie przerwie niebytu.

Teraz pojawiają się oczywiście po prostu podobne obawy. O ile sam Diego Simeone raczej na Vicenete Calderón pozostanie, to nie wiadomo, co stanie się z zawodnikami, którzy obecnie są filarami jego zespołu.

Thibaut Courtois już teraz przymierzany jest na pierwszego bramkarza Chelsea. Do Londynu miałby przenieść się również Diego Costa. Za Koke klub ze stolicy miałby zażądać przeolbrzymiej kwoty 60 milionów euro, ale i na niego zapewne znajdzie się jakiś chętny?

El sueño del Atlético
Jedno jest pewne. Ten sezon dla Atlético jest magiczny. Jest, bo może być jeszcze lepszy, jeśli Cholo i spółka pokonają za tydzień na Estádio da Luz w finale Ligi Mistrzów Real Madryt. Dla Królewskich sam Puchar Hiszpanii to o wiele za mało. Na La Décimę czekają za długo.

Do tego spotkania jeszcze na pewno wiele się jednak wydarzy, a i tutaj będziecie mogli przeczytać odpowiednią zapowiedź. Ja sam zapraszam na nie wraz z Michałem Kędzierskim. Skomentujemy je na antenie TakSięGra TV.

6 lutego 2014

Czy to wszystko jest szwindlem?

Korupcja w hiszpańskim futbolu - o tym już tyle razy trąbiono, że aż pisać się nie chce. Co prawda może w Primera División nigdy nie mieliśmy takich akcji jak w Serie A, niemniej jednak i nawet tam, na Półwysep Iberyjski, ta plaga też dotarła.

Dwa samobóje - coś tu nie gra


Powyżej przedstawiony jest skrót pojedynku Realu Madryt z Atlético Madryt, który Królewscy zadziwiająco łatwo wygrali 3:0. No dobra, w tym sezonie mecz z Rojiblancos łatwy być nie może, ale jednak wynik spotkania na Santiago Bernabéu może budzić pewne wątpliwości.

Co ciekawe, aż dwa gole z pośród trzech były samobójami. I o ile pierwszy to sytuacja standardowa - poniekąd taki rykoszet przy strzale Pepe, to druga bramka mogła wywołać uśmiech, bo Di María wręcz jakby celował w bezradnego João Mirandę. Nie należy jednak popadać w histerię - to też był przypadek.


Z drugiej jednak strony i zespół z Vicente Calderón miał swoje okazje, a w sumie okazję. Tyle że po strzale główką Diego Godína piłkę zdołał z linii bramkowej wybić Luka Modrić. Swoją drogą - świetna interwencja Chorwata, którą zobaczyć możecie u góry. 

A zapomniałem jeszcze o sytuacji dość ciekawej. Czy Pepe opróżnił swój nos lub kolokwialnie osmarkał Diego Costę? Według hiszpańskich mediów i tego screena tak. Sam oceniać nie będzie. W zamiast tego na sam koniec tego paragrafu zapodam jeszcze podsumowanie tego meczu według kibiców z czerwono-białej części Madrytu:

Sociedad nie chce niespodzianki
W drugim środowym półfinale pomiędzy FC Barceloną i Realem Sociedad, który notabene zakończył się wynikiem 2:0 dla Katalończyków, doszło jednak do prawdziwego kuriozum, które podaje w wątpliwość wszelkie nadzieje na temat uczciwego futbolu, a może tylko pokazuje, jak pechowe decyzje można czasami podjąć, będąc piłkarzem. Ale po kolei, najpierw skrót:



60' minuta spotkania na Camp Nou. Cesc Fàbregas posyła świetne podanie do Alexisa Sáncheza. Strzał Chilijczyka obronił jednak w świetnym stylu Eñaut Zubikarai. Chwilę później baskijski golkiper stał się jednak prawdziwym pechowcem.


Gorka Elustondo mógł wybić piłkę na rzut rożny, mógł wybić piłkę na aut. 26-latek podjął jednak decyzję najdziwniejszą z najdziwniejszych: postanowił wybić piłkę przez pole karne. A przecież stara trenerska zasada mówi: nigdy nie graj przez środek. Bask z krwi i kości podjął jednak ryzyko... i trafił wprost w ręce Zubikaraiego. Skończyło się katastrofą, którą oglądać możecie na skrócie od 34' sekundy.

I gdzie tu zachować rozum?
Trzy gole samobójcze w dwóch meczach. I to jeszcze półfinałowych! Potem dziwię się, że różni koledzy, którzy zakochani bez pamięci w Premier League, śmieją się ze mnie, że bronię tego hiszpańskiego futbolu. Po środowym Copa del Rey trzeba jednak się zgodzić z niektórymi tezami, brzmiącymi mniej więcej w tym stylu: możesz grać zajebiście w Hiszpanii, ale po co - i tak wygra Real i Barça. Całe szczęście zdarzają się jeszcze takie wyjątki, które potrafią przełamać tę niewątpliwie głupią zasadę - w tym sezonie jest tym wyjątkiem właśnie Atlético. Szkoda, że tylko w lidze.

Niewątpliwie jednak trzeba czekać na mecze rewanżowe. Zarówno na Vicente Calderón, jak i Anoecie, oba zespoły, które dzisiaj musiały pogodzić się z porażkami, będą o wiele groźniejsze. A wy co myślicie o dzisiejszych rozstrzygnięciach? Sprawiedliwe? Piszcie!

3 lutego 2014

El fin de semana: Gdzie dwóch się bije, tam Atlético korzysta

Tytuł banalny, ale zarazem chyba wszystko mówiący. Tak, tym razem chętni będą mogli przeczytać moje wypociny na temat niemal zakończonej już 22. kolejki Primera División, w której jak zwykle nie brakowało: goli, zaskoczeń, błędnych decyzji sędziego i... starć kibiców Barcelony i Realu na portalach społecznościowych. Zaczynamy.

Psychiko - mamy problem!

Wielu psychologów może mieć dużo do roboty po tym weekendzie. Stała się bowiem rzecz niesamowita. Nieprawdopodobna, wręcz niewyobrażalna. I nie mam tu wcale na myśli zwycięstwa Betisu, o którym jeszcze napiszę. Mowa tu o kibicach Barcelony, u niektórych z nich mózgi mogły po meczu z Valencią wręcz eksplodować. Jak bowiem racjonalnie nazwać fakt, że Duma Katalonii po raz pierwszy od 51 ligowych kolejek nie jest już liderem La Ligi. Ani Tito Vilanova, ani tym bardziej Gerardo Martino nie wiedzą, co znaczy być drugim. Co znaczy być tylko wiceliderem. Teraz jednak ekipa z Katalonii przede wszystkim powinna skupić się na dalszej części rozgrywek, bo meczów do końca jeszcze cała masa, a także na Manchesterze City, który w Premier League prezentuje się wzorowo.

Pizzi magikiem?
Oczywiście nie chodzi mi tutaj o wypożyczonego z Benfiki do Espanyolu zawodnika, tylko o Juana Antonio Pizziego, pod wodzą którego Valencia zaczyna wreszcie grać coś ciekawszego. W lidze co prawda zaliczył wpadkę z Celtą, ale: wygrał w Derbach Walencji no i, a może przede wszystkim pokonał Barcelonę na jej terenie. To z kolei jest sztuka, której do soboty w tym sezonie nie dokonał nikt. Dodatkowo Argentyńczyk na razie szokuje nieco swoimi roszadami personalnymi. O ile rozstanie się z Éverem Banegą, który był nieco skłócony z kibicami z Mestalla, to nie mogę za cholerę nic, jak mógł sprzedać Sergio Canalesa do Realu Sociedad. Wypożyczyć - rozumiem, ale sprzedać?! Ten chłopak ma dopiero 22 lata i mógł jeszcze dla Valencii dużo dobrego zrobić. Teraz jednak będzie musiał spalić pożar, który z pewnością będzie w San Sebastián po niedzielnym meczu...

Montanier - opłacało się?
Wyłapane na profilu Sociedad na FB. Przysłane przez
kibiców z Senegalu! / foto: facebook.com/RealSociedadFutbol
Ok, ja wszystko rozumiem. Ambicje, może kasa. Ale zostawić drużynę, która zaraz może zagrać w Lidze Mistrzów i związać się ze średniakiem Ligue 1, który (jak już teraz wiemy) tym średniakiem na razie pozostanie. Moim zdaniem, Philippe Montanier opuszczając Anoetę popełnił duży błąd, który teraz źle skutkuje dla obu stron. Duet tworzony przez Francuza i Arrasate był naprawdę silny, obaj rozłożeni na czynniki pierwsze zdają się być nieco zbyt słabymi lub niepełnymi. Zespół z Bretanii może i zacznie grać coraz lepiej (są na to duże szanse), ale ogierem Ligue 1 to nie będzie (przynajmniej na razie). Sociedad z kolei ze słabszymi gra całkiem poprawnie, ale z lepszymi drużynami, co pokazała Liga Mistrzów i niedzielny pojedynek z Atlético kompletnie sobie nie radzi. Zdarzają się jej przebłyski, jak np. wygrana w Derbach Kraju Basków, ale wydaje mi się, że ta ekipa w najbliższych latach będzie raczej stabilnie zmierzać w kierunku sukcesów w Lidze Europy. A skoda, bo szansa na coś więcej była.

Bo tak w ogóle, wracając jeszcze do Montanier: w maju zeszłego roku wybrałem tego 49-letniego szkoleniowca do mojej wymarzonej jedenastki jako trenera tej drużyny. Ech, co to były za czasy.

Atlético liderem, taka sytuacja
Konrad, niewątpliwie świetny ekspert od hiszpańskiej piłki, a zarazem mój redakcyjny kolega, świetnie spuentował to, jak wygląda obecnie tabela Primera División. Rojiblancos w 100% wykorzystali potknięcie Blaugrany i wskoczyli na fotel lidera po raz pierwszy od... piłkarskich epok prehistorycznych (przyznam się bez bicia - to było tak dawno temu, że nawet nie zdecydowałem się na poszukiwania). Co do jeszcze wygranego przez drużynę Cholo 4:0 meczu z RSSS, to miło było znowu oglądać w akcji na Vicente Calderón Diego. Już w tym artykule (który w sumie jest niczym Apokalipsa św. Jana) napisałem, że przeznaczeniem Brazylijczyka jest gra w Madrycie.

Tutaj jeszcze też coś muszę dodać. We wspomnianym wyżej już wpisie o zespole z Vicente Calderón wspomniałem, że João Miranda będzie walczyć w tym sezonie o miejsce w pierwszym składzie. Zostałem w jednym z komentarzy ostro zjechany i przyznam szczerze, że muszę posypać głowę popiołem. Brazylijczyk naprawdę rozgrywa świetny sezon i w niedzielnym pojedynku strzelił on już 3 gola w tym sezonie (1 w lidze, 2 w LM), co jak na środkowego obrońcę jest bardzo dobrym wynikiem.

Ktoś tu się sparzył
Zrobili to piłkarze w białych koszulkach, a może bardziej ich trener? Real wiedział, że na San Mamés łatwo nie będzie, ale chyba nie spodziewał się, że po ostatnich łatwych zwycięstwach w Bilbao, teraz będzie aż tak trudno. A było. Królewscy zremisowali 1:1, ale tak naprawdę do zapamiętamy z tego pojedynku? Na pewno normalnie zapamiętalibyćmy ładną akcję wicemistrzów kraju, wykończoną przez duet Cristiano Ronaldo - Jesé Rodríguez (gola strzelił ten młodszy), chyba jeszcze piękniejsze trafienie Ibai Gómeza, ale nie ma tak łatwo.

Sytuacją, która będzie przez najbliższy tydzień (i to minimum) opisywana i komentowana będzie wydarzenie z 75' minuty. Nie będę go opisywał, bo trochę by to zajęło, a całość nie byłaby równie miarodajna, co ten filmik:


video: dailomotion.com/realmadridplay

No cóż: moim zdaniem arbiter Ayza Gámez w tej sytuacji zachował się poprawnie, chociaż oczywiście mógł nieco lepiej opanować cały ten burdel, który nam się na boisku zrobił. Podobnie jak ja uważa Juan Andújar Oliver, czyli taki hiszpański pan Sławek z Canal+, który jest ekspertem dziennika Marca. Ale oczywiście po meczu (jak i już w jego trakcie) wybuchła w Internecie wielka w dyskusja, w której racje mają wszyscy i nic.

Szkoda, że już go nie ma
Na koniec oczywiście jeszcze wiadomość weekendu, która jednak do radosnych nie należy. W wieku 75-lat w sobotę 1 lutego zmarł Luis Aragonés. Na boisku to legenda Atlético Madryt (172 gole w 372 meczach!), na ławce najbardziej zasłynął jako kreator drużyny marzeń, czyli reprezentacji Hiszpanii, z którą zdobył w 2008 roku mistrzostwo Europy. Mikołaj, z którym miałem przyjemność komentować mecz właśnie Rojiblancos świetnie ujął to, co i ja uważam: to ojciec drużny Vicente del Bosque. Szkoda, po prostu wielka szkoda, że tacy ludzie zaczynają powoli odchodzą.

Na koniec jeszcze czas jednak na nieco bardziej radosne informacje. Otóż: po pierwsze, udało mi się przekroczyć 20 tysięcy odwiedzin (wow!), za co wam bardzo dziękuje! Po drugie, na pewien czas Igrzysk Olimpijskich w Soczi wyruszam w góry, tyle że do Czech. Zamierzam stamtąd wysmarować kilka ciekawych wpisów. A, jeszcze jedno. A wy - co myślicie o sytuacji z meczu Athletic - Real oraz jakie jest Wasze najlepsze wspomnienie związane z Luise Aragonésem? Piszcie!

PS: Kompletnie zapomniałem napisać czegoś o wygranej Betisu! A one w tym sezonie nie należą do częstych. Verdiblancos (przewidziałem to!) wygrali 2:0 z Espanyolem, ale ich sytuacja w tabeli nadal jest nie do pozazdroszczenia. Oba gole strzelił Rubén Castro i wspominam o nim nie z byle powodu. Mam go w jedenastce w fantasy lidze (polecam już teraz Wam w to zagrać!), a przez swoją jesienną absencję był mega tani. Żałuję tylko posadzenia na ławce Piattiego i Jesé, ale cóż.

25 stycznia 2014

Gangsta skład ver. Milan


Tak mógł czuć się nie tylko Kevin-Prince Boateng, ale i kibice Milanu w tym sezonei / video: youtube.com

Nieprawdopodobne rzeczy dzieją się w tym sezonie na San Siro. Tym razem nie chodzi jednak Inter, który notabene ma dość duże szanse na powrót do europejskich pucharów, tylko Milan, który jest blisko ich starty. Massimiliano Allegri miał doprowadzić drużynę Rossoneri do 19. Scudetto w historii. Tymczasem póki co ten sezon jest dla zespołu z Mediolanu chyba najgorszym w tym wieku.

Baśka wchodzi do gry
W porę (a może właśnie za późno?) jednak zainterweniowały decyzyjne z klubie osoby. Silvio Berclusconi wraz z córką Barbarą w końcu podjęli decyzję o zwolnieniu nieudolnego w tym sezonie trenera rodem z Livorno. Potem władze Milanu poszły o krok dalej i wzorem Barcelony, kiedy ta namaściła na następcę Francka Rijkajda Pepa Guardiolę, zatrudniła na stanowisku szkoleniowca pierwszej drużyny byłego gracza zespołu z Via Filippo Turati 3. To Clarence Seedorf.

Man in black
Oczywiście to nie pierwsza sytuacja, w której to trenerem został w przeszłości zawodnik danej drużyny. Jednakże jest to pierwsza od dawien dawna sytuacja, kiedy to na stanowisku menadżera liczącej się w świecie ekipy staje człowiek o mocno czekoladowej skórze. I nie ma tutaj grama rasizmu czy czegokolwiek w tym stylu. Chodzi mi tylko o to, że trudno znaleźć właśnie podobnych pod względem koloru skóry trenerów w wielkich klubach.

Czas stworzyć własny gang
Samuraj, Żabojad, Murzyn - wbrew pozorom to nie są wcale nowi bohaterowie Niezniszczalnych (notabene już w tym roku premiera trzeciej części!), a zimowe ruchy Milanu na rynku transferowym. Co pierwsi dwaj z nowych nabytków, czyli Keisuke Honda i Adil Rami byli jeszcze załatwiani za czasów Allegriego, to trzeba przyznać, że idealnie wpisują się oni w ideologię dżender, która najprawdopodobniej zawita na San Siro. Ma to być drużyna złożona z jednej strony z grzecznych chłopców, a z drugiej z boiskowych świrów. Taka typowa gangsta, która będzie przejeżdżać się na wszystkich. W tej sytuacji żałować można tylko tego, że latem odszedł Kevin-Prince Boateng, który też wojownikiem jest świetnym.

Trzeba przyznać, że skład Milan to ma całkiem niezły, w przeciwieństwie do tego, co niektórzy uważają. Kaká, który powoli odzyskuje formę, choć pewnie takiej sprzed odejścia do Realu to już nie osiągnie, wciąż może stanowić o sile zespołu. Riccardo Montolivo to też człowiek obdarzony wielką mądrością w grze. Stephan El Shaarawy ma w tym sezonie wahania formy, ale to nadal jest jeden z największych talentów światowej piłki. Jest jeszcze jeden z krnąbrnych Brazylijczyków, czyli Robinho, który wynosił się do ojczyzny z Włoch już tyle razy, ile podrożał koszt transferów Bale'a i Neymara razem wzięte. No i nie zapominajmy jeszcze o jednym z ogniw mediolańskiej machiny...

Mediolański Mourinho?
- Seedorf przypomina mi Mourinho - tak powiedział ostatnio Mario Balotelli. Trzeba przyznać, że włoskiemu super-napastnikowi rzadko zdarza się, by kogoś chwalił. A jeszcze rzadziej, by był to ktoś ze środowiska piłkarskiego. Super Mario w tym konkretnym wypadku zachował się więc szczególnie. Nie był co prawda nigdy pupilkiem José Mourinho (potwierdza nam to tezę, że plusy z plusami nie reagują zbyt dobrze), ale cenił Portugalczyka za jego warsztat. Podobne zdanie ma też o Holendrze. Ciekawe jednak, jak będzie wyglądała ich współpraca...

Jak uratować przegrany już sezon?
Na koniec jeszcze jedno pytanie: czy sezon, który dla Milanu może być najgorszym od... sezonu 1930/31?! Wtedy to Rossoneri zajęli dwunaste miejsce w Serie A. Teraz są na pozycji jedenastej, ale znając życie w rundzie rewanżowej powinni nieco poprawić swoje wyniki. W pucharach raczej w przyszłym sezonie zagrają, ale Liga Mistrzów to zapewne nie będzie. No chyba, że drużynie z San Siro uda się wygrać te rozgrywki. Tak naprawdę najbardziej elitarna liga świata to w sumie jedyna szansa na naprawienie sezonu. Taki półfinał choćby na pewno osłodziłby kibicom z Mediolanu tą fatalną kampanię. Łatwo jednak na taki sukces nie będzie, a wszystko przez Atlético Madryt.

Tak szczerze mówiąc, to bardzo trudno jest przewidzieć, czy Clarence Seedorf odnajdzie się w nowej roli, a jego Milan zacznie grać wreszcie i pięknie, i skutecznie. Bo przecież może się okazać po sezonie, że tak naprawdę całe to zamieszanie na ławce trenerskiej nie miało żadnego znaczenia i trzeba będzie się pogodzić z wizją braku gry w europejskich pucharach. Znając jednak Holendra, jakoś trudno jest mi w to uwierzyć...