aosporcieaosporcieaosporcie

12 lutego 2021

Rodzina Bednarków - Miłosz Kozak 2:0

Filip Bednarek i Alan Czerwiński | foto: Damian Garbatowski

Lech Poznań uniknął kolejnej kompromitacji i awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski. Kolejorz długo męczył się w czwartkowym starciu z pierwszoligowym Radomiakiem, a do rozstrzygnięcia meczu potrzebne były rzuty karne. Bohaterem został Filip Bednarek, który postanowił wyrównać stare porachunki z Miłoszem Kozakiem.

Jak to się zaczęło?

Luty 2014 roku. 16-letni Miłosz Kozak trafia z Lecha do Legii Warszawa, co oczywiście nie mogło spodobać się kibicom z Poznania. Kozak uznawany był wówczas za ogromny talent, więc wydawało się, że Kolejorz na rzecz największego rywala traci perełkę ze swojej akademii.

Jak się okazało, transfer Kozaka do Warszawy wywołało poruszenie także u jednego z młodych piłkarzy Lecha. 17-letni wówczas Jan Bednarek zamieścił dotyczę go wpis na Twitterze. Odbił się on szerokim echem w środowisku piłkarskim, a sam Bednarek, choć zyskał wiele w oczach kibiców Kolejorza, naraził się na krytykę ze strony Sebastiana Staszewskiego, który był wtedy redaktorem portalu Sport.pl. Nie tylko bronił on decyzję Miłosza Kozaka, ale również postanowił ugodzić w obrońcę Lecha.

Czas pokazał, że to aktualny reprezentant Polski wyszedł z całej sytuacji obronną ręką i to w najlepszy możliwy sposób. Najpierw przebił się do pierwszego składu Lecha, później został filarem linii obrony, a następnie trafił do Southampton, w którym występuje do dziś.

Czy z Miłosza taki Kozak?

Miłosz Kozak zaś po nieudanym pobycie w Legii tułał się po klubach z niższych lig, żeby ostatecznie trafić do Radomia. Jego kariera bez wątpienia nie potoczyła się tak, jak by tego chciał. W czwartek przyszło mu zmierzyć się z Lechem i choć Jana Bednarka w Kolejorzu już dawno nie ma, przyszła okazja do przypomnienia o starych sprawach.

Rzuty karne. Miłosz Kozak podchodzi do piłki ustawionej na jedenastym metrze. Wie, że jeśli spudłuje, da szansę Lechowi na awans. Jeśli trafi, Radomiak zagra w ćwierćfinale Pucharu Polski. Na linii bramkowej czeka gotowy Filip Bednarek z przygotowaną przed meczem ściągą ukrytą w getrze. Bramkarz Kolejorza broni uderzenie. W tym momencie kamery Polsatu Sport wychwyciły słowa Bednarka w kierunku zawodnika Radomiaka. To, co powiedział Bednarek pozostawię wam do własnej oceny. Wiemy jednak, że stare sprawy zostały załatwione.

W kolejnej serii nie myli się Kwekweskiri, a Bednarek broni strzał Cichockiego. Lech awansuje do ćwierćfinału Pucharu Polski. I choć z przebiegu gry nie do końca na ten awans zasłużył, to patrząc na brzydkie zachowania piłkarzy Radomiaka w trakcie meczu, sprawiedliwości stało się zadość. 

Próbowali nawet rycia w polu karnym

Chodzi tu o zachowanie Meika Karwota, który w trakcie dogrywki przed rzutem karnym wykonywanym przez Tymoteusza Puchacza zaczął ryć dziurę w polu karnym. Jak twierdzi Puchacz, niemiecki piłkarz przez dłuższy czas stał przy nim mówiąc, że nie trafi, a Lech odpadnie z rozgrywek. Na Puchacza podziałało to jak płachta na byka. Pewnie wykorzystał jedenastkę, a potem nie pomylił się również w serii rzutów karnych. Zaczął uciszać, jak mogłoby się wydawać, puste trybuny w Radomiu. Gest ten był jednak skierowany w kierunku Meika Karwota i spółki.

Lech awansował po słabym meczu, z którego zapamiętamy buractwo piłkarzy z Radomia, gesty Puchacza oraz rozstrzygnięcie rywalizacji pomiędzy Bednarkami a Kozakiem.

Rodzina Bednarków 2:0 Miłosz Kozak
Tymoteusz Puchacz 1:0 Meik Karwot i spółka
Radomiak Radom 1:1 (k. 3:4) Lech Poznań

Dominik Stachowiak
@D__Stachowiak
📷 Damian Garbatowski

1 komentarz:

  1. Ciekawe co mówił do Kozaka Bednarek. Jakieś sugestie?

    OdpowiedzUsuń